wtorek, 24 czerwca 2014

ROZDZIAŁ I

„ Blizna zawsze ci przypomni, że cierpiałeś. ”





                     Ból i cierpienie. To właśnie czuła po rozstaniu z nim. Z tym, którego tak kochała i nadal kocha. Przecież mieli być razem na zawsze, mieli razem pokonać wszystkie przeszkody, których nie było mało. Mieli budzić się obok siebie i powtarzać jak mocno się kochają. Oj, ależ się pomyliła. On teraz siedzi z inną. Teraz innej mówi te pieszczotliwe słówka, które jeszcze nie dawno sama miała okazję posłuchać.
                    Mijają tygodnie, jednego dnia jest lepiej, innego gorzej, jakoś się plecie, nie najlepiej, ale jakoś. Tylko niczego nie da się zapomnieć. Po prostu nie da. Przy niej czuwał tylko Mario. Najlepszy przyjaciel Marco. Czuwa przy niej od rana do nocy. Boi spuścić się ją z oka nawet na minutę. Opiekuje się nią jak tylko może.
- Zjedz coś wreszcie. - prosił, błagał. Nic to nie dawało. Dziewczyna nie chciała jeść od dwóch dni. Całymi dniami płakała. Chciał ją jakoś pocieszyć, rozweselić. Jednak każda jego próba kończyła się klęską. 

- Diana musisz coś zjeść.
- Chcę być sama. - poprosiła cicho prawie nie słyszalnie, ale on usłyszał.
- Będę w salonie jakby co. - Opuścił jej pokój. Poczuła ulgę ? Nie. Jedyne co poczuła to nienawiść. Ale dlaczego do Mario ? On chciał jej pomóc. Czuje do niej coś więcej niż przyjaźń. Pomimo tego, że jest żoną jego najlepszego przyjaciela. Od zawsze czuł, ale nie chciał stawać na drodze do ich szczęścia dlatego nikt o tym nie wiedział.
                         Wytarła spływające łzy, ubrała się ciepło, gdyż o tej porze roku było bardzo zimno. Postanowiła pójść do niego. Była ciekawa co ma jej do powiedzenia, czy spotka go tam z nią, czy może znowu siedzi w klubie podrywając kolejne naiwne dziewczyny. Tak cholernie ją to ciekawiło. Myślała, że zna go bardzo dobrze, myliła się. Po raz kolejny. 
                         Zeszła po cichu po krętych schodach, tylko dlatego, że nie chciała natknąć się na Mario. Nie puścił by jej wtedy. Wychodząc poczuła zimny powiew wiatru na swoich policzkach. Szła powolnym krokiem. Coraz bardziej zaczęła żałować tego, że chce tam iść. A jeśli zastanie tam jego i ją w dwuznacznej sytuacji ?. Starała się o tym nie myśleć, ale na marne. Przez to wszystko nie zauważyła nadjeżdżającego samochodu.
- Diaaaana ! Uważaj. ! - usłyszała za sobą głos Mario. Odwróciła się i poczuła ból. Mario szybko do niej podbiegł. Wyjął telefon i zadzwonił szybko po pomoc. Karetka przyjechała zaraz po policji. Kierowca uciekł z miejsca zdarzenia. 
                       Mario niecierpliwie czekał na koniec operacji. Nie powiadomił o tym Marco. Nie chciał, aby tu był. Po tym wszystkim co jej zrobił ?. Jednak powinien o wszystkim wiedzieć, więc zadzwonił do niego powiedzieć o stanie jego żony.
- Co tam  Mario ?,
- Widzę, że jesteś z czegoś zadowolony.
- No jestem, bo widzisz przyjacielu będę walczył o moje małżeństwo z Dianą, więc kupiłem duży dom dla nas i jak tylko go uporządkuje zrobię takie przeprosiny, że będzie musiała mi wybaczyć.
- Może nie być takiej okazji. - Powiedział łamliwym głosem.
- Co ty pieprzysz młody ?. - zdziwił się reakcją przyjaciela. - Mów o co cho..- nie dokończył.
- Diana leży w szpitalu. Właśnie ma operację. 
- To dlaczego kvrwa teraz mi o tym mówisz ?.- pytał zdenerwowany. - Który szpital ?.
- Ul. Ringenstraße 27 w Köln. 
- Zaraz będę. - powiedział i się rozłączył.
                       Marco przyjechał pół godziny później. Przekroczył miliony zakazów, ale nie interesowało go to. Liczyła się tylko Diana. Wiedział, że bardzo ją zranił. Nie chciał tego. Angelina go wykorzystała. 
- Wiesz już coś ?. - zapytał zdyszany swojego przyjaciela, który siedział na krześle obok sali operacyjnej.
- Operacja nadal trwa.
- Jak długo tu siedzisz ?
- Od samego początku. Ja zawiadomiłem pomoc.
- Ale jak to się stało ?. - zapytał załamany.
- Wyszła gdzieś. Chyba do ciebie. Nie zauważyłem, a jak się zorientowałem było już zapóź..- nie dokończył bo wyszedł lekarz, który operował brunetkę.
- Panie doktorze co nią ? - zapytał Reus.
- Panowie są kimś z rodziny ?
- Jestem jej mężem. 
- Panie Reus, nie wygląda to dobrze. - pokręcił głową. - Zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy. Pańska żona leży teraz w śpiączce. Trudno powiedzieć kiedy się wybudzi.
- Ale będzie żyć ? - zapytał z nadzieją w głosie Mario, który do tej pory siedział cicho.
- Ta doba zadecyduje o wszystkim. Przepraszam, ale muszę iść do pacjenta. 


_____________________________________
Witam ! :D 
Startuję z nowym blogiem ! <3 
Mam nadzieję, że ogarnę te dwa opowiadania, ale nie mogłam się doczekać, aż wam przekaże moją wenę. Mam pomysł na tego bloga ! <3 Od razu mówię, że opowiadanie będzie smutne, ale na koniec wszystko będzie dobrze ( chyba) ! <3 Nie gniewajcie się, że nie będzie tak kolorowo. ! :*
Czekam na wasze opinie w komentarzach i obserwacje ! :*

Pozdrawiam gorąco. !;*