wtorek, 25 sierpnia 2015

ROZDZIAŁ XXIII

„ Połączyła ich miłość, bo tylko ona jest zdolna trwale związać dwoje ludzi. ”



                        O godzinie trzeciej nikogo już nie było. Diana zaczęła sprzątać po imprezie, ale przeszkadzał jej pijany Marco, który też chciał być użyteczny.
- Idź spać.. Poradzę sobie.
- To chodź ze mną, a ja rano ci pomogę.- marudził Niemiec.
- Muszę mieć miejsce na kanapie do spania.
- Po co ci kanapa? Śpisz ze mną.- oznajmił.
- Nie to nie możliwe..Najlepiej będzie jak pojadę spać do hotelu.- powiedziała i zaczęła ubierać buty. Gdy już miała wychodzić zatarasował jej drzwi swoimi ciałem.
- Wypuść mnie ! Nienawidzę cię..! Jesteś skończonym dupkiem!. - wykrzyczała mu w twarz.
- Mówisz, że jestem skurwielem, ale skurwiele najbardziej cię kręcą. Potrzebujesz faceta, który nie będzie bał się przycisnąć cię do budynku na środku miasta i zaczął całować, który po pijaku zabierze cię na miasto nawet w deszcz i wypiję z tobą wódkę mówiąc żałosne teksty. Potrzebujesz faceta, który będzie tak chamski, że aż pociągający. Tak wkurwiający, że aż intrygujący, więc nie pierdol, że mnie nienawidzisz, bo jestem skurwielem, takiego mnie kochasz. - powiedział, a młodej matce zaszkliły się oczy. - Nic nie powiesz? - zaśmiał się ironicznie.
- Ja.. Przestań, jesteś pijany...- wyszeptała.
- Pijani zawsze mówią prawdę. - odpowiedział pewnie. - Diana, daj mi jeszcze jedną szansę. - poprosił łagodnie.
- Nie mogę..
- Dlaczego nie ? - zapytał i wiedział, że wygrał. Niemka sama nie zna odpowiedzi na to pytanie. - No właśnie.. A Max ? Nie powinien wychowywać się bez ojca.. A nasze małżeństwo ? Chcesz o tym wszystkim zapomnieć?
- Ostatnia..- odpowiedziała cicho po chwili namysłu. Od razu na twarzy piłkarza pojawił się uśmiech. Nie czekał długo i pocałował swoją żonę.
- Chodźmy już spać..- poprosiła, gdy tylko zorientowała się do czego zmierza Reus.
- Dobrze..Jak chcesz..- odpowiedział nieco niezadowolony.
   Niemka długo nie mogła zasnąć. Myślała o tym wszystkim. Tyle pytań w jej głowie się rodziło. Czy dobrze zrobiła wracając do Marco? To było chyba najważniejsze. Cieszyła się, że może być tak jak dawniej, a nawet lepiej, ale miała obawy. Postanowiła, że nie za łatwo odda się Marco. Musi się jeszcze postarać. Gdy Reus już od dwudziestu minut chrapał ona również postanowiła odpłynąć do krainy Morfeusza.


                  Obudziło ją gaworzenie synka, który na rękach ojca czuł się najlepiej. Z zaciekawieniem słuchał jego zachrypniętego głosu.
- Kochanie.. Wstawaj już południe. - obudził żonę czułym pocałunkiem w czoło.
- Max, a co ty masz ubrane ?- zaśmiała się, gdy tylko zobaczyła worek na śmieci założony na jej synku.
- Nie wiedziałem gdzie są pampersy, po za tym i tak nie umiem ich zakładać. - uśmiechnął się.
- Nauczę cię kiedyś..- pocałowała synka w policzek i zwróciła się do męża.- Śniadanie mi zrobiłeś?
- Śniadanie ? Kobieto o tej godzinie normalni ludzie jedzą obiad. - oboje wybuchnęli śmiechem.
- To zrobiłeś ten obiad?- droczyła się nadal.
- Wiesz, że nie jestem najlepszym kucharzem.
- I co czekasz, aż ja zrobię ? - uniosła prawą brew.
- Tak, dlatego cię obudziłem. - nadal uśmiech nie schodził mu z twarzy tak samo jak Dianie.- Jedziesz ze mną na trening ? Będzie Cathy. - zaproponował.
- Macie trening ? - zapytała zdziwiona.
- Kochanie, Klopp nigdy nie odpuści nam treningu..Nie ważne nawet jak wielkiego będziemy mieli kaca.
- Cały Jürgen.. Dobra mogę iść.. 
- Dostanę buziaka na dzień dobry?- zapytał z nadzieją.
- A zrobiłeś śniadanie ? 
- Obiad.- poprawił.
- No właśnie zrobiłeś? 
- Jeśli kanapki z szynką można nazwać obiadem to tak zrobiłem. 
- Dobra tylko się ubiorę i usmażę kotlety.. Obierz ziemniaki.- ucałowała go w usta i ruszyła w stronę łazienki. 
- Tylko jest jeden problem..- podrapał się po głowie.
- Jaki znowu ? 
- Nie mam ziemniaków. - ukazał rząd białych zębów.
- Dobra pojedziemy do restauracji. 
- Doskonały pomysł, skarbie. 

                        Gdy wyszli z restauracji Marco musiał iść na trening, a Diana razem z nim. Kiedyś często przychodziła oglądać męża, najczęściej z Cathy i Lisą. Przed obiektem spotkali Mats'a i jego narzeczoną. Obrońca dostał rano sms'a od Reus'a, że ten pojawi się z żoną. Ucieszyła go ta wiadomość, gdyż każdy, bez wyjątków, chciał żeby ta dwójka się zeszła.
- Witamy gołąbeczki. - rzucił na przywitanie Marco.
- Witamy młodych rodziców. - Mats nie był dłużny koledze.
- Jak było na wyjeździe z Oliwką? - zapytała Diana.
- Wspaniale..Mała jest cudna. Sam chciałbym mieć takiego małego szkraba.- rozczulił się brunet.
- No musisz się o swojego postarać.. Ja już wykonałem zadanie.- pomocnik Borussii wypiął się dumnie jak paw. Widząc i słysząc to Niemka szturchnęła go lekko w ramię. 
          Kobiety usiadły na ławce rezerwowych cały czas rozmawiając. Co jakiś czas przerywał im Max.
- Wróciliście do siebie?- zapytała podekscytowana.
- Chyba tak..
- Chyba? - uniosła prawą brew.
- No tak.. Wróciliśmy..- zarumieniła się.
- Tak się cieszę. - pisnęła i przytuliła przyjaciółkę. - Gadaliście już o wakacjach?
- Wakacjach? Przecież jest wrzesień. - zaśmiała się.
- No tak, ale Klopp dał im trochę później urlop. Może polecicie z nami na Kretę? 
- Porozmawiam jeszcze z Marco.. A co z Max'em ?
- Zostawicie go Kubie i Agacie..Ucieszą się zobaczysz. 
- No nie wiem..
- Zgódź się.. Dawno nie byłyśmy razem gdzieś..
- Zobaczymy jeszcze.
- A kto jeszcze leci z wami ?
- Nowy bramkarz Roman Bürki, Kevin, Auba z żoną, Moritz, ale bez Lisy i Nurii z Tugbą.
- No to dużo.. To po co my tam ?
- Nie wymigasz się..- zaśmiała się.

__________________________________
Witam! Wiem, że długo musiałyście czekać, ale myślę, że powyższy rozdział was ucieszył.. Wreszcie Diana i Marco się zeszli.. Czy na długo? Sama jeszcze nie wiem.. :D
Czekam na wsze opinie..
Pozdrawiam. <3


niedziela, 12 lipca 2015

ROZDZIAŁ XXII

„ Decydując się na znajomość z Tobą, 
nie spodziewałam się, 
że zajmiesz tak ważne miejsce w moim życiu. ”


             Ubrana w żółto-czarną koszulkę swojego ukochanego klubu zasiadła na trybunie razem z Agatą, Ewą, Tugbą i Lisą. Max został z koleżanką Błaszczykowskiej.
- Jestem złą matką.. Jak ja mogłam go zostawić..- obwiniała się Niemka.
- Przecież to tylko na kilka godzin.- uspokajały ją.
- Może lepiej będzie jak wrócę..- stwierdziła i już miała wychodzić, ale została powstrzymana przez koleżanki.
- Siedź. Nic się nie stanie jak chwilę posiedzi z opiekunką.- Cathy uniosła dłoń, by pomachać swojemu narzeczonemu.
- Patrz Marco ci macha. - z uśmiechem na twarzy szturchnęła ją Agata. Diana niepewnie uniosła rękę w górę, by potem odmachać mężowi.
           Wraz z gwizdkiem sędziego piłkarze rozproszyli się po boisku i zaczęła się gra. Borussia podejmowała na własnym stadionie zespół z Moguncji. Do przerwy był bezbramkowy remis. Bramkarze obu drużyn popisywali się świetnymi paradami. Druga połowa zaczęła się od zmian. W zespole Dortmundu z boiska zszedł Marco Reus, a w jego miejsce wszedł Henrich Mychitarian, również reprezentant Polski - Jakub Błaszczykowski nie pojawił się w drugiej części spotkania. Początek drugiej połowy i znowu goście przeważają. Jednak siedemdziesiąta minuta meczu i drużyna Jürgena Klopp'a wychodzi na prowadzenie. Nowy nabytek z Gabonu strzela swoją siódmą bramkę w sezonie - Pierre Emeric Aubameyang. Niestety nie cieszyli się długo z prowadzenia, gdyż cztery minuty później Mainz wyrównuje z rzutu karnego. BVB przeważało co zostało wynagrodzone. Arbiter drugi raz podyktował rzut karny tym razem dla gospodarzy i dzięki precyzyjnemu strzałowi Roberta Lewandowskiego Borussia znowu prowadzi. Zespół z Moguncji próbuje wyrównać, ale sędzia w doliczonym czasie znowu dyktuje rzut karny i znowu Robert Lewandowski. Zadowolone twarze piłkarzy i kibiców z Dortmundu i tęgie miny przegranych. Koniec meczu. Borussia umacnia się na drugim miejscu tabeli. 
           Diana bardzo cieszyła się z zwycięstwa przyjaciół lecz zaniepokojona była tym, że jej ukochany nie pojawił się na boisku w drugiej części spotkania. W głowie miała najgorszy scenariusz - kontuzja. Gdy jeszcze byli razem, a Marco miał kontuzje lub z jakiś przyczyn nie mógł grać, to widziała jego  ból nie tylko fizyczny, ale także psychiczny. Piłka nożna jest dla niego wszystkim. ( Tak samo jak Diana i Max, ale niestety Niemka nie dopuszcza do siebie tej myśli. ).
- Chodź pogratulować chłopakom. - z zamyśleń wyrwał ją delikatny głos Agaty. - Ciekawe dlaczego Kuba i Marco nie grali..
- Też się zastanawiałam.- odparła obojętnie.
- Co się stało ? - zapytała Polka, gdy tylko zobaczyła swojego męża. 
- Lekkie naderwanie. - odparł i przytulił mocno małżonkę. Niemka nie chciała na to patrzeć, bo przypominały jej chwile spędzone z Marco. Zobaczyła go w oddali i podeszła. 
- W porządku ? - zapytała z troską.
- Jakieś problemy mięśniowe. Jutro zrobią mi badania i będziemy wiedzieć więcej. - powiedział i przytulił mocno dziewczynę.- Cieszę się, że przyszłaś. - powiedział zadowolony, a po chwili dodał. - Brakowało mi tego. 
- Marco widzimy się u ciebie.- krzyknął Sahin.
- Opijamy zwycięstwo i zdrowie Max'a.- Marco wyjaśnił na ucho Niemce. 
- Rozumiem. - uśmiechnęła się. Nadal była wtulona w piłkarza. Oderwała się lekko od niego i rozejrzała  po korytarzu. - Odwieziesz mnie do domu.. Kuba z Agatą chyba o mnie zapomnieli.
- Przecież i tak miałem cię odwieźć. Ja ich wygoniłem.- zaśmiał się i pocałował ją w czoło.
- Dużo będziesz pił ? - zapytała, gdy byli już w samochodzie. 
- A to jakiś problem?- zdziwił się.- Będę opijać zdrowie mojego syna. - oznajmił.
- Nie wiem czy to dobry pomysł po ostatnich kilku miesiącach. - odparła z kwaśną miną. - Nadużywałeś alkoholu..- powiedziała cicho,
- Kochanie jak będziesz widzieć, że już mam dość to zabierzesz mi kieliszek i po kłopocie.
- To ja też tam będę ? - zapytała. Nie była zadowolona z tego, że będzie musiała przebywać w towarzystwie pijanych mężczyzn.
- Oczywiście. Myślałaś, że nie ? - zaśmiał się. - A przy okazji..- zaczął niepewnie. - Mogę już zabrać Max'a ?- zapytał niepewnie.
- Co ?!
- Chciałbym go zabrać przed imprezą i trochę z nim pobyć.
- Wykluczone..- odparła bez namysłu.
- Proszę..- powiedział swoim aksamitnym głosem.
- No dobrze..- odparła po chwili.
- Zobaczysz słońce.. Włos z głowy mu nie spadnie..- ukazał rząd śnieżnobiałych zębów.
- On nie ma włosów. - odparła. A po chwili oboje wybuchnęli śmiechem.
         Tak jak obiecał zabrał Max'a ze sobą. Po drodze do domu wstąpił do sklepu po jedzenie i trunki potrzebne na imprezę. Nie kupował zbyt dużo alkoholu, gdyż wiedział, że prawie wszyscy przyniosą jakieś procenty. Po dwóch godzinach z uśmiechem na twarzy witał swojego pierwszego gościa. 
- Witaj Robert, a ty bez Ani ? - zapytał zdziwiony.
- Wyjechała na zawody. - uśmiechnął się i wręczył butelkę wódki.- A to jest pewnie Max. Nawet podobny do ciebie. - wziął go na ręce.
- Nie śmieszne. On jest dokładni taki jak ja. - wypiął dumnie klatkę piersiową.
- Oczy ma Diany.
- Tylko to. 
- I nos i usta.. Jesteś pewien, że to twoje dziecko ?- zażartował.
- Co ty gadasz.. Od razu widać, że Reus Junior.- oburzył się.
- Dobra spokojnie..- zaśmiali się obaj. - Pamiętam jak poznałeś Dianę.- uśmiechnął się.
           „ Marco Reus w Borussii Dortmund ”, „ To już pewne. Gwiazda Borussii Mönchengladbach zmienia barwy klubowe. ” - od dawna można było czytać te tytuły na pierwszych stronach gazet. On przybył do Borussii znając większość składu. Grał tu jego najlepszy przyjaciel, poniekąd to on namówił go na ten transfer. Już na pierwszym treningu zaprzyjaźnił się z Robertem Lewandowskim. Mężczyźni umówili się na wspólny obiad po treningu. W restauracji spotkali Ewę i Dianę. Polak przedstawił swoją rodaczkę i jej towarzyszkę. Marco totalnie zauroczył się młodą Niemką. Przez kilka dni wpadali na siebie na stadionie i nowy piłkarz Dortmundczyków wreszcie odważył się zaprosić ją do kina. Po spotkaniu od razu zadzwonił do swojego przyjaciela z Polski by opowiedzieć relacje z randki.
- Co ci się w niej podoba ? - zapytał Robert upijając łyk piwa.
- Wszystko.
- Co znaczy wszystko ?
- To jak się porusza, jak mówi, jak się uśmiecha, jak układa ręce, co lubi.. Mówić dalej ?
- Nie, za mało czasu. Jesteś za bardzo zakochany żeby coś ominąć. 

- Najlepsza była reakcja Mario.. Jak się dowiedział, że jesteście razem. - zaśmiali się obaj.
- Przez kilka dni nie spałem, bo myślałem, że serio przyjdzie do mnie w nocy z siekierką.
- Ale czekaj jak brzmiały te słowa ?
- „ Pamiętaj jak ją tylko zranisz.. Przyjdę do ciebie z siekierką i będę zmuszony zabić najlepszego przyjaciela..”, a ja mu odpowiedziałem, że mi też by było przykro.- opowiedział i podał przyjacielowi puszkę z piwem. Chwilę później usłyszeli dzwonek do drzwi. - O ile idziesz, że to Diana ? - zaśmiał się.
- Nie uznaję hazardu. - oboje znowu wybuchnęli śmiechem.
- Co wam tak wesoło ? - Do pomieszczenia wszedł Aubameyang.
- Właśnie miałem iść ci otworzyć. - oznajmił Reus.
- Sorry dzwonek mi się wcisnął przez przypadek.
- Wchodzisz tu bez pukania ?- zdziwił się zadowolony napastnik.
- Zawsze. - ukazał rząd białych zębów.
- Przyzwyczaiłem się..- odparł Niemiec.
       Diana zjawiła się kilkanaście minut później kiedy większość gości już była. Usiadła z partnerkami piłkarzy. Oczywiście największą atrakcją był Max.
- Cały Marco.- zaśmiała się Tugba. Była już godzina dwudziesta, więc Diana postanowiła położyć spać synka. Za nią do pokoju wszedł chwiejnym krokiem Niemiec.
- Idź do dziewczyn. Ja go uśpię.- uśmiechnął się i chciał zabrać chłopca z rąk matki.
- Nie, Marco.. Jesteś pijany.- odpowiedziała cicho.
- Może masz rację..Nie najlepszy pomysł jeszcze mu krzywdę zrobię. - podrapał się po głowie.
- Nie pij już więcej.- poprosiła z troską. Nie odpowiedział jej tylko pocałował ją w czoło i wyszedł. Westchnęła głośno i zaczęła nucić ulubioną kołysankę.


              






_______________
Znowu wielka MASAKRA. Może nie nadaję się do pisania.. Wiem,  że ten mecz był na stadionie w Moguncji,  ale na potrzeby opowiadania jest na Signal. No cóż zostawiam do waszej oceny..

Musiałam to dodać :D <3 Auba hahah ♥

sobota, 4 lipca 2015

ROZDZIAŁ XXI

„ Ludzie nie zdradzają tych, których naprawdę kochają. ”



                       Jadąc do szpitala Marco cały czas trzymał Dianę za rękę. Próbował ją uspokoić, ale wiadome jak to jest z kobietami w ciąży. Gdy tylko dojechali na miejsce ruszyli w kierunku drzwi. 
- Lekarza ! Moja żona rodzi ! - krzyczał na cały korytarz. Byli w prywatniej klinice, dlatego od razu mieli do dyspozycji najlepszych specjalistów w kraju. 
- Panie Reus, chce pan być obecny na sali? - zapytała pielęgniarka z długimi blond włosami. Mężczyzna spojrzał na swoją partnerkę, a ta lekko skinęła głową.
- Oczywiście.- uśmiechnął się nadal patrząc na Dianę.
                     Po kilku ciężkich godzinach na świat przyszedł Max Reus. Szczęśliwy tata od razu zrobił sobie zdjęcie z synkiem i udostępnił na wszystkich portalach społecznościowych, na których miał konto. W ciągu paru sekund przychodziły szczere gratulacje z całego świata. Stał z tak zwanym „ bananem na twarzy ” kiedy zadzwonił jego telefon. Okazało się, że ma kilkanaście nieodebranych połączeń od Kuby.
- Co ty sobie wyobrażasz ?- usłyszał w słuchawce. - Czemu nie odbierasz ? Gdzie jest Diana ? - zaczął zasypywać go pytaniami. 
- Mam syna..- wyszeptał.- Słyszysz ? Mam syna ! - powiedział coraz bardziej pewnie.
- Urodziła ? Zaraz będziemy.- zakończył rozmowę. 
                   Błaszczykowscy pojawili się niedługo potem. Weszli do sali, w której odpoczywała młoda mama. Piłkarz reprezentacji Niemiec siedział na krześle obok z dzieckiem na rękach.
- Cześć Marco. - przywitała się szeptem Agata. - Widzę, że zasnęła.
- Biedna.. Tyle się wycierpiała.- spojrzał ze współczuciem. - Mówiła wam imię ? - zapytał z nadzieją.
- Max. - uśmiechnęła się Diana, która przed chwilą się wybudziła.
- Jak się czuje młoda mama ? - do sali wparował Mario Götze. 
- Mario.. - wyszeptała Niemka. 
- Co ty tutaj robisz ? - warknął ojciec dziecka. - Wracaj sobie do Monachium!.- Gdy Diana wyjechała do Londynu Mario także postanowił zmienić miejsce zamieszkania. Nie spodobało się to nikomu, gdyż z dnia na dzień odszedł do jednego z największych rywali Borussii Dortmund.
- Marco uspokój się.- poklepał go po ramieniu Kuba. - Chodź coś zjeść, na pewno jesteś głodny. 
Blondyn niechętnie przystał na tą propozycję, oddał synka małżonce, a po chwili już ich nie było. 
- Jak się czujesz ? - ponowił pytanie nowy piłkarz Bayernu Monachium.
- Dobrze. - odparła. 
- Razem z Kubą przyszykowaliśmy wam pokój. - wtrąciła się Agata.
- Nie trzeba było.. Nie mogę wam cały czas siedzieć na głowie. Szukałam ostatnio mieszkania..- nie dokończyła.
- Nie chcę słyszeć o żadnym mieszkaniu. - zaprotestowała. - Zostajesz u nas i koniec. 


~ Kilka dni później. ~ 


               Wreszcie po kilku dniach Diana została wypisana ze szpitala. Po dziecko i żonę przyjechał Marco, który nie mógł się już doczekać.
- Odwróć się. Chce się przebrać. - oznajmiła. 
- Przecież nie raz cię już widziałem. - zaprotestował oburzony.
- Odwróć się.- warknęła. Chcąc nie chcąc musiał się odwrócić. Jednak jak na sprytnego mężczyznę przystało, podglądał przez lusterko na ścianie. - Zboczeniec. - zaśmiała się i powiedziała, gdy tylko się odwróciła.
- Przypominam, że jesteś moją żoną.
- Jeszcze..- zawahała się.
- Wrócimy do tej rozmowy.- oznajmił i otworzył jej drzwi. Resztę drogi przejechali w milczeniu. Piłkarz odwiózł swoją rodzinę do domu Błaszczykowskich.
- Napijecie się czegoś?- zapytała serdecznie Agata.
- Nie.. Ja już i tak idę.- powiedział Marco.
- Faktycznie, zaraz trening.- zamyślił się Kuba. Reprezentant Niemiec uśmiechnął się sztucznie i wyszedł.
- Co mu jest ? Przecież cieszył się jak po nich jechał.- zapytała po cichu Agata.
- Wiesz.. Chyba go boli to, że nie zabierze ich do siebie. - stwierdził Kuba.
- Musimy coś zrobić żeby się pogodzili.
- Nie wtrącajmy się lepiej. - rzekł. - Diana może nam tego nie wybaczyć i wyjechać na stałe.
- Jak chcesz to się nie wtrącaj.. Ja im pomogę. - uśmiechnęła się sama do siebie.
- Czemu się chowacie w kuchni? - zapytała znienacka Diana.
- Idziesz jutro ze mną na mecz ? - zignorowała pytanie Polka.
- Dawno nie byłam..- zamyśliła się.
- To trzeba to nadrobić.- klasnęła w dłonie starsza z kobiet.
- Masz rację.
          Kuba chwile później pojechał trenować przed jutrzejszym meczem. Najmłodszy w rodzinie Reus'ów spał spokojnie w pokoju urządzonym specjalnie dla niego, a kobiety mogły wreszcie porozmawiać.


_______________
Czekam na waszą opinie.. :/ Nudny wiem, ale rozkręcam się...:D Następny będzie lepszy..:)














sobota, 27 czerwca 2015

ROZDZIAŁ XX

„ Stoimy obok siebie, patrzymy na swoje dłonie. 
Cholera, jesteśmy tak blisko, a nie możemy się nawet dotknąć. ”



~ osiem miesięcy później ~

             Nie wszystko da się naprawić, ale wszystko można zacząć od nowa. Z takimi słowami w głowie przekraczała próg domu swoich przyjaciół. Czas spędzony w Londynie pozwolił Dianie przemyśleć to wszystko. Nadal nie chciała powiadomić męża o dziecku, ale już nie z takim przekonaniem co wcześniej. W Anglii poznała przyjaciela państwa Błaszczykowskich - Wojciecha Szczęsnego. Bardzo go polubiła. To on pomagał jej w tym trudnym okresie. 
- Opowiadaj wszystko. Jak tam maluszek ? - jak zawsze została serdecznie przywitana przez Agatę.
- Wszystko w porządku. Termin mam za dwa tygodnie. - uśmiechnęła się i pogładziła swój zaokrąglony brzuszek. 
- Zastanawiałaś się jak go nazwiesz ?.
- Myślałam nad Max'em. Wojtek próbował mnie przekonać do jego imienia, ale niestety uparłam się nad pierwszą wersją. 
- A u was jak tam? Gdzie macie moją małą księżniczkę ? 
- Mats z Cathy zabrali ją na wycieczkę. 
- Świetna sprawa. Dokąd ?
- Nie pamiętam miejscowości. - zaśmiała się. - ale za dwa dni wraca. 
- To kiedy wyjechała ? 
- W czwartek.
Obie upiły łyk świeżo zaparzonej kawy. Agata zauważyła, że coś dręczy jej przyjaciółkę.
- Diana.. O co chodzi ? - zapytała wreszcie.
- A on.. Opowiedz mi wszystko. Co u niego ? Jak sobie radzi ?- wbiła wzrok w podłogę. 
- Jakby ci to powiedzieć..- zaczęła myśleć nad dobraniem słów co zaniepokoiło Niemkę. Pomyślała już o najgorszym. Najgorszym dla niej. - Kompletnie sobie nie radzi. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Nic go nie obchodzi. Opuszcza treningi. Jest wredny, chamski.. taki oschły. Często nadużywa alkoholu. No krótko mówiąc jest bardzo źle. - pominęła fakt o tym, że codziennie ma inną kochankę. Nie chciała bardziej zranić przyjaciółki. - Oczywiście próbujemy mu pomóc, ale to na marne. 
- Nie wiedziałam, że jest tak źle. - pokręciła głową. - Mają teraz trening ? - zapytała.
- Tak. Kuba specjalnie pojechał po niego. 
- To dobrze.. Muszę iść zabrać wszystkie papiery potrzebne do rozwodu. - oznajmiła przygryzając dolną wargę.
- Przemyśl to jeszcze. - poprosiła Polka.
- Już i tak za długo zwlekałam. Po za tym, nie mogę z nim być po tym co mi zrobił.
- Diana.. Każdy facet to chuj, ale jeden będzie nim przez miesiąc, a drugi przez całe życie. 
- Mogę pożyczyć samochód? - zignorowała uwagę Błaszczykowskiej.
- Chcesz prowadzić w takim stanie ? - zapytała rozbawiona.
- Masz rację.. Zamówię taksówkę. 
          Po kilkunastu minutach stała już pod drzwiami swojego domu, dawnego domu. Miała jeszcze do niego klucze, dlatego bez problemu dostała się do środka. Oczywiście nie zdziwiła się na widok strasznego bałaganu. Spodziewała się tego po słowach Agaty. 
         W tym samym czasie piłkarze Borussii Dortmund skończyli trening, który został skrócony przez trenera, bowiem musiał on iść na spotkanie. 
- Wstąpimy jeszcze do sklepu. Obiecałem Agacie, że zrobię zakupy na przyjazd Di..- zatrzymał się w połowie zdania. 
- Na kogo przyjazd ? - zapytał zdziwiony. 
- Ciotka Danuta przyjeżdża. Jak co roku. - rzucił bez namysłu. Na szczęście blondyn chyba uwierzył, bo nie dopytywał dalej. Z resztą i tak go to nie obchodziło.
- Z życiem chłopie.. Ruszasz się jak moja babcia. Podjedź tym wózkiem tu. - powiedział reprezentant Polski, gdy byli już w sklepie. 
- A ty marudzisz jak moja babcia. - mruknął. 
- Marco! - usłyszeli zadowolony głos.- Czemu się nie odzywasz do starych kumpli ? - przywitał się.
- David to Kuba, Kuba to jest David. - panowie podali sobie ręce. - No wiesz nie było czasu. 
- To ja pójdę już do kasy. - zaproponował Kuba, a po chwili już go nie było.
- Czemu mi nie powiedziałeś, że będziesz ojcem ? - zapytał z udawanym oburzeniem. 
- Słucham ?
- No widziałem dzisiaj Dianę z niezłym już brzuchem. Nie udawaj. 
- Gdzie ją widziałeś ?- zapytał ożywiony. Na samo wymówienie jej imienia tak reagował.
- No w aptece. Dobrze się czujesz ? - zapytał z troską.
- Tak.. Muszę iść. Zdzwonimy się kiedyś i umówimy na piwo. - rzucił w pośpiechu. 
     Blondyn wiedział, że David dopiero wrócił z Brazylii, dlatego nic nie wiedział o rozstaniu. Jak najszybciej pobiegł do kasy, gdzie kasowany był właśnie Kuba.
- Już jesteś ? Kupiłem ci jogurt. - uśmiechnął się.
- Diana wróciła ?- zapytał wprost. Polakowi uśmiech zszedł z twarzy. 
- Nie..Marco zapomnij..- nie dokończył.
- Kłamiesz! - krzyknął. - Jest u was ? 
- Tak, ale..
- Muszę ją zobaczyć. - z zakupami pobiegł do samochodu. 
     Jechali w milczeniu. Niemiec był podekscytowany na wieść, że zobaczy swoją ukochaną. Tak bardzo za nią tęsknił. Te ostatnie miesiące były dla niego bardzo trudne. Gdy dowiedział się, że wyjechała ,w dodatku na stałe, załamał się. Szybko ruszył do drzwi i wparował jak do siebie.
- Diana ! - krzyknął.
- Marco ? Co ty tutaj robisz ? - zapytała Agata.
- Gdzie ona jest ? - zapytał.
- Ale kto ?
- Nie udawaj głupiej ! Wiesz o kim mówię. - krzyknął. Nie panował nad emocjami.
- U ciebie. Szuka jakiś papierów. - oznajmiła, a blondyna już nie  było.
- Dlaczego mu powiedziałeś ? Diana będzie wściekła. - powiedziała z wyrzutem.
- To nie ja. Spotkał kolegę..- tłumaczył się Kuba.
- Kuba pożyczam auto.- usłyszeli za sobą. Kiedy próbowali zareagować było za późno, bo blondyn wyjechał z piskiem opon.
     Jak najszybciej zjawił się pod swoim domem. Nic nie mówiąc krążył po wszystkich pokojach. Na koniec zostawił sypialnie. Była tam. Po cichu wpatrywał się w nią nie dając znaku o swojej obecności. Diana zajęta była szukaniem, dlatego nie zauważył męża. Gdy tylko się odwróciła, zamarła. Patrzyli na siebie nic nie mówiąc. Marco delikatnie podszedł i próbował ją przytulić. Zdziwiony tym, że dziewczyna go nie odpycha przyciągnął ją jeszcze mocniej do siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłem. - powiedział łamliwym głosem.
- Zostaw mnie. Puść, proszę. - powiedziała cicho.
- To moje dziecko ? - zapytał po chwili. Dotknął brzucha i podniósł podbródek Niemki, by spojrzała mu w oczy. Ona jak zahipnotyzowana nie odpowiedziała nic. - Czyli moje. - uśmiechnął się na samą myśl, że będzie ojcem.
- Nie..- odpowiedziała ze złami w oczach.- To dziecko jest tylko i wyłącznie moje. Nikogo więcej. - z zaciśniętymi zębami odsunęła się od męża.
- Jestem jego ojcem. Mam prawo go widywać i mam prawo go wychowywać.
- Gdzie byłeś przez ostatnie dziewięć miesięcy ? Co? - krzyknęła.
- To ty wyjechałaś !.- również krzyknął.
- Bo nie mogłam na ciebie patrzeć. Jak tam u Angeliki ? Układa się wam.?- zapytała z ironią. On tylko uśmiechnął się kpiąco. - Powiedz coś !.
- Kocham cię.
- Przestań !.
- Nie. Kocham cię, rozumiesz ?! Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, bo wróciłaś. Mogę cię znowu zobaczyć, dotknąć, wiesz jak za tym tęskniłem ? Jeszcze jak teraz wiem, że będę tatą nie ma szczęśliwszego ode mnie. - krzyknął. - Kurwa kocham cię !.
- Przestań, proszę cię. Znowu mieszasz mi w głowie. - powiedziała cicho. Po chwili złapała się za brzuch.
- Diana ? Co się dzieje ? - zapytał z troską.
- Boli. Pomóż.- powiedziała z trudem.
- Jedziemy do szpitala.


______________________________
Mówiłam, że kilka dni i będzie rozdział ? :D Nie wiedziałam, że aż tyle osób czyta moje wypociny.. Szczerze mówiąc spodziewałam się, że nie będzie ani jednego komentarza, a tutaj taka niespodzianka.;) Dziękuj.<3
Wczoraj wieczorem naprawili mi komputer i od razu wzięłam się do pisania. Jak wam się podoba ? :))











poniedziałek, 11 maja 2015

ROZDZIAŁ XIX

„ Chciałbym, by ktoś miał serce tak wielkie, żeby pokochać wszystko co we mnie. ”



             Ludzie myślą, że jak się ktoś uśmiecha to jest wszystko dobrze. Nie wiedzą jednak, że w rzeczywistości rozrywa nam serce. Tak łatwo jest ich oszukać, gdy pytają: „ stało się coś ? ” odpowiedź zawsze brzmi „ nie ”, choć mamy ochotę powiedzieć im prawdę.. Mamy ochotę, ale uświadamiamy sobie, że przecież ich to tak naprawdę  nie obchodzi. Pytają, bo muszą. Takie jest nasze zdanie. Często się mylimy i zamiast wyżalić się tłumimy to w sobie. To jest jedna z naszych wad.
            Zdenerwowany piłkarz wsiadł do samochodu i odjechał z piskiem opon. Był zły na przyjaciela. Z drugiej strony wiedział, że Diana kocha go najbardziej na świecie i on to wykorzysta. Reus zawsze dostaje to co chce. 
- Ty dupku ! - gdy tylko go zobaczył rzucił się na niego. Przycisnął do ściany i krzyknął. - Przespałeś się z nią ! Jak mogłeś ? - uderzył go, ale Marco nie był mu dłużny i oddał dwa razy mocniej. 
- Widocznie nie zaspakajałeś jej potrzeb. - zaśmiał się ironicznie. Młodszy już chciał mu odpowiedzieć fizycznie, ale został zatrzymany przez kolegów.
- Wiesz, że ją kocham !- krzyknął.
- A myślisz, że ja jej nie kocham ?! Ona jest dla mnie wszystkim. 
- To trzeba było jej nie zdradzać.
- Co się tu dzieje ?! - zza pleców usłyszeli donośny głos trenera. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się i odpowiedzieli: „ Nic, trenerze ”. 
- Właśnie widzę, że nic. Obaj krwawią. Wy na boisko, a wy ze mną. 
Dla każdego piłkarza Borussii Jürgen Klopp jest jak ojciec. Zawsze doradzi, wesprze, a gdy będzie trzeba ochrzani. 
- O co poszło ? - zapytał. 
- O nic. Trenerze mogę iść się przebierać ?- zapytał młodszy.
- Idź. Może ty mi powiesz.
- Trener wie jak jest..
- Pobiliście się o Dianę. - bardziej stwierdził niż zapytał. Blondyn tylko kiwnął głową.
- Ona już nie wróci. - szepnął. 
- Wróci, wróci - zobaczysz.
- Nie ! Bo tam jest on..
- A kim jest on.. ? - zapytał, by dowiedzieć się jakie ma podejście na ten temat. Niektórzy się śmieją, że powinien być psychologiem. Ma świetne podejście i zawsze znajdzie wyjście z sytuacji. 
- On ? On jest dla niej kimś ważnym. Kimś kto potrafi sprawić, że ona się raduje. Kimś kto prostuje i koloruje jej życiową drogę. Dlatego ona nie wróci.. - spuścił głowę.
- Marco posłuchaj.. Podejrzewam, że doszło do czegoś więcej, bo inaczej byście się nie pobili, więc sam odpowiedz sobie na to.. - poklepał go po plecach i zostawił samego. 
            Niemiec jak najszybciej ruszył w stronę domu przyjaciela. Bez pukania wszedł do środka, rozejrzał się dookoła i widząc, że nikogo nie ma na dole, poszedł na górę. 
- Diana..- powiedział, gdy zobaczył zapłakaną dziewczynę, która pakowała ubrania do walizki.
- Wyjdź, proszę. - nawet na niego nie spojrzała. Nie posłuchał ukochanej i przytulił ją do siebie. Wtedy ich spojrzenia się spotkały. 
- Mario..- oznajmiła po cicho widząc ranę na twarzy męża. Dotknęła delikatnie jego policzka.
- Kiedy cię poznałem, podobałaś mi się. - powiedział. - potem bardzo mi się podobałaś. A teraz dorosłem, żeby .. cię pokochać. 
- To słodkie, wiesz ? Szkoda tylko, że tak późno się o tym przekonałeś. - wyswobodziła się z uścisku i zapięła walizkę. - Oddaj to Mario. - włożyła mu do rąk kluczę od domu. Mężczyzna stał nie ruchomo. Nie wiedział co powiedzieć. Gdy tylko się ocknął było już za późno. Kobieta wsiadała już do taksówki. 
          Jechała do domu Piszczków. W prawdzie tylko się pożegnać chciała. Postanowiła, że wyjedzie do Londynu. Jeszcze nie wie czy wróci, czy zostanie tam na stałe. Drzwi otworzyła jej uśmiechnięta Ewa. 
- Diana.. Powiedziałaś mu ? Wchodź. - od razu zauważyła łzy na policzkach przyjaciółki.
- Ja tylko chciałam się pożegnać. - oznajmiła.
- Co ? Wyjeżdżasz ? Dokąd ? - usłyszała za plecami pytania, które zadała Ania. Lewandowska postanowiła odwiedzić Ewę i poplotkować trochę. Może nie były z Dianą tak zżyte jak przyjaciółki, ale lubiły się nawzajem. 
- Witaj Aniu. - wymusiła uśmiech. 
- Ja zrobię herbaty. - powiedziała najstarsza i udała się do kuchni.
- No to opowiadaj. Coś z Marco ? - Ania jest życzliwą osobą dlatego zawsze wszystkim próbuje pomóc. 
- Czemu on mnie rani ? -zapytała ze łzami w oczach.
- Bo może nie wie, że to boli.
- To nie widzi moich łez, niewyspanych oczu ?
- On jest głupi.
- Nie mów tak.. On po prostu oślepł od patrzenia na nią.
- Zerwał z nią wczoraj. - powiedziała Ewa i zaniosła kubek herbaty Niemce.
- Skąd wiesz ? - zapytała Ania.
- Była u mnie. - wzruszyła ramionami. - I wyjawiła mi sekret. - uśmiechnęła się.
- Jaki sekret ? - zapytała zdziwiona Polka.
- Taki trochę intymny. - zaśmiała się.
- Nie chcę tego słuchać. - mruknęła Niemka.
- Nie chodzi o Marco. Ona spała z mężczyznami za pieniądze. - powiedziała cicho. 
- Żartujesz ? - zapytała zdziwiona Ania.
- Niee.. Na serio ? - wtórowała jej Diana.
- Przysięgam na wszystko. 
- No i dobrze, że ją rzucił. 
- Teraz możecie być razem i wychować dziecko.
- Jesteś w ciąży ? 
- Tak, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć, a tym bardziej Marco.
- Musisz mu powiedzieć. - nalegała Ewa.
- Zawieziesz mnie na lotnisko ? - zapytała pomijając prośbę koleżanki.
- Pewnie, ale powiedz chociaż gdzie jedziesz ? 
- Londyn. - uśmiechnęła się. 
            Po kilku godzinach byli już na miejscu. Po drodze zabrały Łukasza z treningu, by on też mógł pożegnać się z Dianą.
- Dziękuję kochani, będę za wami strasznie tęsknić. - powiedziała ze łzami w oczach.
- Oj przestań.. Nie wyjeżdżasz przecież na zawsze, prawda ? - szturchnął ją w ramię Piszczek. - Dobra, chodź tu mała. - przytulił ją najmocniej jak umiał. - Mój przyjaciel Wojtek się tobą zaopiekuje. 
- Diana.. Obiecaj mi, że zobaczę małego Reus'a..- zażądała Ewa.
- Obiecuję. Ale pamiętajcie Marco nie może się dowiedzieć. - przytuliła ich oboje. Po raz ostatni. 



piątek, 1 maja 2015

ROZDZIAŁ XVIII

„ Bo to on jest od kilkunastu miesięcy tą najważniejszą osobą w moim życiu,
a dlaczego ? Bo to on jako jedyny ma do mnie nieziemską cierpliwość,
on nadaje życiu sens, bo dzięki niemu mam dla kogo żyć, 
bo przy nim za każdym razem czuję się tak jak nigdy wcześniej,
bo jego życie jest moim życiem, 
bo nie liczy się nic oprócz tego żeby na jego słodkiej buzi widniał uśmiech,
bo mimo wielu zła on nadal był, jest i będzie. ”



              Niektórzy chcą umrzeć, bo cierpią z miłości- inni błagają codziennie Boga, żeby przeżyć kolejny dzień. Codziennie w kolejkach w sklepie stoją setki osób, żeby kupić papierosy- w tym samym czasie dziesiątki tysięcy ludzi zmagają się z rakiem płuc. Bogaci marzą o nowych samochodach - biedni o tym, żeby mieć co włożyć do garnka. Chyba każdy chociaż raz, pokłócił się z rodzicami i myślał, że bez nich byłoby lepiej - dzieci w domach dziecka marzą o tym, żeby mieć do kogo powiedzieć „ mamo ” i „ tato ”. Życzymy innym śmierci, bo nas skrzywdzili - płakalibyśmy na ich pogrzebie. Odrzucamy miłość innych, bo „ nie są dla nas wystarczająco dobrzy ” - ktoś zasługuje na ich miłość bardziej, niż my. Wyrzucamy jedzenie  - dzieci w Afryce umierają z głodu. Zrywamy ze sobą, bo mamy siebie dosyć - niektóre pary dzieli tysiące kilometrów i marzą, żeby widzieć się codziennie. Jako dzieci jesteśmy szczęśliwi -  pragniemy dorosnąć. Ale, gdy już dorośniemy okazuje się, że życie nie jest takie kolorowe. Wtedy chcemy wrócić do tamtych czasów, czasów gdy byliśmy dziećmi, a jedynym problemem było to, że nie mamy upragnionej zabawki...
           
~ miesiąc później ~ 

              Słońce, piasek, morze. Taki urlop mógłby trwać wiecznie, ale niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy. Tak było i tym razem. Przyjaciele już od kilku tygodni byli w Dortmundzie.
             Marco od przyjazdu do swojego rodzinnego miasta próbuje zakończyć swój związek z Angeliną lecz nie może. Nie chce skrzywdzić partnerki. Czasami jest arogancki, chamski, ale to tylko „ maska ”, na ogół jest wrażliwy i czuły. 
                A co u Diany ? U niej jak zawsze ciekawie.. Od kilku dni męczą ją nudności. Mario jest zaniepokojony stanem zdrowia Niemki, ale ta uspokaja go tłumacząc jemu, że to zmiana klimatu albo, że zjadła coś nieświeżego. Choć sama dobrze wie co jej jest. Zaprosiła specjalnie  Ewę do kawiarni , bo musiała to komuś powiedzieć.
- No to co się stało ? - zapytała upijając łyk świeżo zaparzonej kawy. 
- Nic. Musiało się coś stać, żebym zaprosiła przyjaciółkę na kawę? - odpowiedziała pytaniem. Zaczęła tak ponieważ nie wiedziała w jaki sposób ma to powiedzieć. Bała się, że Ewa zacznie myśleć, że jest nieodpowiedzialna.
- Diana.. Nie znamy się przecież od dwóch godzin, prawda? Mów co się dzieje. - Niemka nie odpowiedziała tylko wyjęła ze swojej torebki małe opakowanie, po czym spuściła wzrok.
- Ale to wspaniale. Dlaczego się nie cieszysz ? Byłaś już u lekarza ? 
- Nie. Chciałam ciebie prosić, abyś poszła tam ze mną. Pójdziesz ?
- Oczywiście, że z tobą pójdę.
- Ewcia.. Tylko ja tą wizytę mam za jakąś godzinę..
- I dobrze.. Im szybciej tym lepiej.
- Naprawdę ? Nie jesteś zła, że zapytałam się w ostatniej chwili ? 
- Młoda, nie gadaj już tyle tylko wsiadaj do auta. - zarządziła starsza. - Zrobimy jeszcze po drodze zakupy. 
- Czekaj, zapłacę za kawę.- uśmiechnęła się, a po chwili obie już siedziały w samochodzie. Ewie uśmiech nie schodził z twarzy. To taki typ  człowieka, który cieszy się ze szczęścia innych. Nie ma osoby, która nie lubiłaby tej kobiety. Zawsze promienna, każdemu mówi „ dzień dobry ”. Dla niej nie istotne jest to czy jesteś bogaty, sławny czy z  „ patologicznego domu ”. Ona wszystkich traktuje tak samo. Kobiety zrobiły zakupy i od razu udały się do lekarza. Niemka została od razu przyjęta do gabinetu, bo przecież jest żoną tego Reus'a, pomimo tego, że są w separacji. 
- I jak ? - zapytała Polka, gdy przyjaciółka wyszła. 
- Trzeci tydzień. - odpowiedziała i pokazała USG.
- Marco się ucieszy ! Zawsze chciał mieć dziecko. - powiedziała patrząc na badanie.
- Ewa ja już z nim nie jestem...
- Ale przecież to jest jego dziecko. - przerwała jej.
- Skąd o tym wiesz ? - zapytała łamliwym głosem.
- Widziałam was wtedy w hotelu. Poszłaś tak sama, a ja za tobą, żeby ci się nic nie stało. Chciałam cię zawołać, ale widziałam, że on też tam jest. Też się bał o ciebie. 
- Powiedziałaś to komuś ? 
- Kochanie dobrze wiesz, że nie. - przytuliła ją do siebie.
- Będę musiała to powiedzieć Mario. Wiem, że go zranię, ale nie mogę ukrywać prawdy. 
- Marco też powinien wiedzieć. - odpowiedziała.
- Nie, wychowam te dziecko sama. Nie potrzebuję litości. Po za tym będzie miał dziecko z Angeliną, po co mu moje ?
- Angelina nie jest w ciąży. 
- Jak to ? Przecież.. - nie potrafiła się wysłowić. Z jednej strony cieszyła się, ale w sumie z czego ? Przecież ona i Marco to już przeszłość. 
- Kobietę, która nosi pod sercem dziecko, męczą nudności, je za dwóch, zmienia jej się nastrój i wiele innych, a u niej nie widać tego. Po za tym nie widać brzuszka.- odparła żona Piszczka.
- Masz rację. - zaczęła się nad tym zastanawiać. Bo jeżeli Angelina nie jest w ciąży, to dlaczego kłamie ? 
- Choć do mnie Łukasz robi dzisiaj obiad. Będzie zabawnie. 
- Nie będę się do was wpraszać pewnie chcecie spędzić południe sami.
- Musisz przyjść, bo powiedziałam mu, żeby zrobił też dla ciebie. 
- Skoro nalegasz..- przyjęła zaproszenie.
      Gdy dojechały na miejsce były mile zaskoczone, ponieważ reprezentant Polski przygotował pyszne jedzenie. Zdziwiło to trochę Ewe. 
- Widzisz Diana.. Tyle lat po ślubie, a ja nie wiedziałam, że mój mąż ma taki talent do gotowania. - zaśmiała się, a wtórowała jej Niemka. - I do tego wszystko po sobie pozmywał..
- Ale mamo.. Tata zadzwonił i taki pan mu psyniósł jedzonko. 
- Młoda.. A kto ci kupił lalkę żebyś nie naskarżyła ? - zapytał. - Ciekawe po kim ty jesteś taka wygadana... Pewnie po matce. - powiedział a wszystkie kobiety wybuchnęły śmiechem.
- Łukasz, ona nie musiała mówić. Przecież poczułyśmy tę spaleniznę już w ogrodzie. - uśmiechnęła się Polka.
        Po obiedzie kobiety rozmawiały kilka godzin, lecz Niemka musiała już iść do domu. Mario dzisiaj pojechał do rodziców, więc tam zjadł obiad. Jednak powinien już wrócić. A Diana nie chce zwlekać z opowiedzeniem mu prawdy. Za każdym razem, gdy na niego patrzy przypomina jej się noc z Marco i to jak bardzo go skrzywdziła. Przeklina na siebie w myślach. Mario nie widzi świata poza nią, a ona mu robi takie świństwo. 
- Gdzie byłaś ? - zapytał zaniepokojony. 
- U Ewy i Łukasza. - oznajmiła.
- Co dzisiaj robiłaś ? - chciał ją pocałować, lecz Niemka odsunęła się od niego. 
- Mario usiądź. Musimy porozmawiać. 
- Brzmi groźnie.. Mam się bać ? - zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne. Mógłbyś choć raz zachowywać się poważnie ? - zdenerwowała się. Być może to hormony, a może nie. Od dawna denerwuje ją to, że piłkarz zachowuje się jak dziecko. 
- Spokojnie już. Masz okres, czy co ? 
- Przywalę ci zaraz. - oznajmiła z zaciśniętymi zębami. 
- U groźna.. Pociąga mnie to.. - zaśmiał się.
- Z tobą się nie da rozmawiać. Idę się wykąpać. 
- Pomóc ci ? - poruszył zabawnie brwiami. 
- Poradzę sobie. - powiedziała zła i trzasnęła drzwiami od łazienki. 
          Gdy tylko się wykąpała zrobiła sobie kolację i poszła spać nie odzywając się do chłopaka. On wolał nie drażnić ukochanej więc nie mówił ani słowa. Rano, gdy tylko Diana wstała zrobiła śniadanie piłkarzowi. 
- Już się nie gniewasz ? - przytulił ją i ucałował w policzek. 
- Zjedz, a ja idę się ubrać. - wyswobodziła się z jego uścisku.
- To o czym chciałaś wczoraj porozmawiać ? - zapytał, gdy kobieta wróciła. 
- Nie wiem jak ci to powiedzieć.. - zaczęła.
- Chcesz ze mną rozmawiać, ale nie wiesz o czym.. A wczoraj zrobiłaś mi awan..- nie dokończył.
- Przespałam się z Marco. - przerwała mu i jak najszybciej się dało wypowiedziała to zdanie. Chłopakowi od razu zszedł uśmiech z twarzy. 














____________________________
Witam ! :D
No to tak w trzech słowach : JEDZIEMY DO BERLINA.
Nawet nie wicie jak się cieszę ! :*
A co do rozdziału mam  nadzieję, że się podoba, bo coraz bardziej wkurzają mnie te moje wypociny !:((
No już nie zanudzam ! :* Komentujcie ! ;*
Pozdrawiam. ♥


sobota, 18 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XVII

  „ Ranimy się, kłócimy i krzyczymy czasem głośniej niż 
jest to potrzebne, ale gdzieś między to wplatamy
miłość i wiarę w to, że każdy dzień jest kolejną cegiełką umacniającą mur,
który nazywamy naszym wspólnym życiem. ”


               Miłość jest kombinacją podziwu, szacunku i namiętności. Jeśli żywe jest choć jedno z tych uczuć, to nie ma co robić szumu. Jeśli dwa, to może nie jest to mistrzostwo świata, ale blisko. A jeśli wszystkie trzy , to śmierć jest już nie potrzebna: trafiłeś do nieba za życia.
               Pierwszy stycznia, godzina dwunasta. Dwudziestolatka otwiera delikatnie oczy i nie może uwierzyć w to co stało się w nocy. Poczuła się fatalnie pomimo , że bardzo tego chciała. Tęskniła za Marco, za jego czułym dotykiem. Tylko w jego ramionach czuła się najlepiej. Zerknęła na śpiącego blondyna i próbowała wyswobodzić się z uścisku mężczyzny jednocześnie starając się go nie obudzić. Udało jej się to, a po chwili schodziła już po schodach prowadzących na recepcję. Oddała klucz, który w prawdzie nie był jej potrzebny, i już miała wyjść szukać Mario, gdy recepcjonistka ją zatrzymała.
- Pani Reus..- usłyszała cichy, zachrypnięty głos blondynki. - Jeśli chciałaby pani, mogłabym dać zapasowy klucz do pokoju. - uśmiechnęła się.
- Och.. Oczywiście. Dziękuję bardzo. - odebrała klucz od dziewczyny i już szła na górę, gdy nagle usłyszała krzyki. Zaciekawiona i jednocześnie zaniepokojona wróciła w poprzednie miejsce i zobaczyła jak mężczyzna w średnim wieku nerwowo kłóci się z młodą recepcjonistką. Nie wyglądało to na sprzeczkę klienta z pracodawcą. Niemka stała tak obserwując całą sytuację, ale jak tylko zobaczyła, że mężczyzna uderzył kobietę postanowiła wkroczyć.
- Co pan robi ? - zapytała oburzona i popchnęła mężczyznę. Zawsze była odważna i nie bała się kogoś uderzyć. Taki miała charakter: na ogół miła, pogodna dziewczyna, ale gdy widzi czyjeś cierpienie, albo przemoc nad słabszymi, nie zastanawia się długo, by wkroczyć. 
- Niech się pani nie wtrąca. - powiedział zdenerwowany.
- Proszę stąd wyjść, bo zadzwonię na policję. - oznajmiła i wyciągnęła telefon z torebki. Mężczyzna wyrwał jej urządzenie z ręki i rzucił na ziemię.
- Słuchaj smarkulo, nie będziesz mi rozkazywała, a tym bardziej straszyła. - przycisnął ją do ściany i zaczął podduszać. Brunetka od razu przypomniała sobie jak Marco uczył ją samoobrony i od razu zastosowała to na napastniku. Facet przez następne kilka minut zwijał się z bólu, w międzyczasie kobiety zadzwoniły na policję. 
- Dziękuję. 
- Drobiazg. Chodź opatrzymy to. - powiedziała z uśmiechem na twarzy. 
- Gdyby nie pani..- nie skończyła.
- Tylko nie pani... Diana jestem. - podała jej rękę.
- Patrycja. 
- Masz ciekawy akcent. Skąd jesteś?
- Z Polski. 
Kobiety rozmawiały chwilę, a potem Diana poszła się przebrać. Nadal nie wiedziała o co chodziło temu mężczyźnie. Dlaczego się tak zachowywał ? Na pewno nie chodziło tu o zły pokój, bo o taką błahostkę ?
           Po porannej toalecie Niemka przebrała się i postanowiła poszukać Mario. Dobrze wiedziała, że młody piłkarz lubi zaszaleć. Znalazła go śpiącego w klubie. Uśmiechnęła się sama do siebie i postanowiła obudzić chłopaka.
- Mario obudź się.. - delikatnie szarpnęła ramieniem pijanego Niemca.
- Jeszcze chwila mamo.- wymruczał.
- Mario obiad. - krzyknęła.
- Co ? Co na obiad. - zapytał, a dziewczyna wybuchła śmiechem. - Fajnie, że się ze mnie śmiejesz. -powiedział obrażony.
- Och.. Wybacz, że uraziłam twoją męską dumę.
- Jaki obiad ? - do rozmowy wtrącił się zaspany i skacowany Piszczek.
- Nie zrozumiesz..- uśmiechnęła się Diana.
- Chłopaki wyglądacie wspaniale.- zakpił Marco, który przyszedł do klubu po tym jak obudził się sam w łóżku. Liczył na to, że Niemka obudzi się później niż on.
- Marco kochanie, tak się cieszę, że jesteś.. Miałem taki okropny sen. - poskarżył się najmłodszy.
- A widzisz młody, ja akurat miałem piękny sen..- rozmarzył się. - Piękna dziewczyna, cudowna noc..- nie dokończył.
- Dobra, dobra.. skończ.- zaśmiał się Łukasz.
- Gdzie Ewa i Agata ? - dziewczyna zignorowała zachowanie męża.
- Ewa wracała z tobą do hotelu.- oznajmił Polak.
- Uuu.. ktoś tu za dużo wypił i nic nie pamięta. - zakpił zadowolony Mario.
- Zamknij się Götze. - warknęła na niego.
- Po nazwisku, Reus ? - podniósł prawą brew.
            Dziewczyna nie wytrzymała tego i wyszła. Sama nie wie dlaczego uniosła się tak na Mario, po prostu czasami strasznie ją denerwuje. Szła zamyślona na plażę. Usiadła na piasku i biła się z myślami. 
- Dlaczego rano uciekłaś ? - usłyszała męski, zachrypnięty głos. 
- Nie uciekłam. - stwierdziła.
Chwile siedzieli w ciszy.
- Powiedz coś.- bąknął nagle. Podniosła na niego swoje smutne oczy.
- Co byś chciał usłyszeć ? - zapytała szeptem.
- Że też mnie kochasz, że wszystko będzie dobrze i mi wybaczysz. - cicho westchnął. 
- O czym myślałeś, kiedy byłeś z nią ? Co czułeś ? Satysfakcję ? Pomyślałeś wtedy o mnie ? O tym, jak będę się czuć ? Jak każdej nocy będę myślała, że ona przez ten cały czas trzymała w ramionach moje całe życie, że dotykała ciała, które ja tak pokochałam i patrzyła w oczy, których nigdy nie zapomnę. - schowała twarz w dłoniach. 
- Kocham cię. - powiedział,
- Miłość polega na wierności i zaufaniu, wiesz ? - warknęła zapłakana.
- Robię, co w mojej mocy, żeby nie dać ci powodów do zazdrości, ale podoba mi się twoja zachłanność. Chcę żebyś o mnie walczyła. Chcę, żeby ci na mnie zależało. Chcę, żebyś szalała na moim punkcie. Zachłanność bez zaufania jest jednak piekłem. Jeśli mi nie ufasz, to nie mamy nic. 
- Zaufanie działa w dwie strony. - odparła. 
- Diana..Spróbujmy znowu. Naprawmy to.. - popatrzył na nią. 
- Tego nie da się naprawić. - oznajmiła i ruszyła w stronę hotelu. Mężczyzna tylko odprowadzał ją wzrokiem i ze złości uderzył pięścią w piasek. 

_____________________________________

Witajcie ! :D 
Na początku chciałabym wam podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Myślałam, że nikt nie będzie chciał tego czytać, a tym bardziej skomentować, bo dawno nie dodałam tu żadnego rozdziału. 
Dzisiaj grają nasze pszczółki ! :D Mam nadzieję, że wygrają ! Muszą ! :D HEJA BVB ! ♥
Pozdrawiam. ♥