wtorek, 30 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XIV

„ Miłość istnieje nie po to, by dać nam szczęście, ale po to, 
byśmy mogli sprawdzić, jak silna jest nasza odporność na ból. ” 




                  Przygotowania do najważniejszej kolacji roku szły pełną parą. Kobiety królowały w kuchni, a mężczyznom przypadło sprzątanie i nakrycie do stołu. Nie obyło się też bez grymasów panów, którzy bardzo chętnie pograliby w FIFĘ jedząc kolejną paczkę chipsów i żelków. Angelina robiła barszcz z uszkami, Diana lepiła pierogi, które Ewa gotowała. Wszystko było już prawie gotowe.
- Cholera..- zaklnęła Angelina. Zdziwione kobiety spojrzały po sobie, a potem po koleżance.- Przesoliłam barszcz. - powiedziała ze łzami w oczach.
- Rany Boskie dziewczyno - zdenerwowała się Ewa. Była zła, ponieważ proponowała Niemce przygotowanie potrawy, ale ta uparła się, że zrobi to sama.
- Dobra. Ewka nic się nie stało. - uspakajała ją najmłodsza.
- No, ale spójrz. A mówiłam pomogę, to nie, bo ona sama.
-  Ewcia... Są Święta.. Po za tym babcia mi kiedyś pokazała taki sposób na przesoloną zupę. - powiedziała. Zastosowała swój tajny sposób i uśmiechnęła się do modelki. - I gotowe. Nie płacz. - otarła łzy dziewczynie.
- Dziękuję.
- Przepraszam nie powinnam była się unosić. - powiedziała ze skruchą pani Piszczek.
- I widzisz chłopie.. Gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. - powiedział zadowolony Mario. - Panienki kochane... - zaczął i klasnął w dłonie. - Nakryliśmy do stołu.. Możemy już pograć w FIFĘ ?.
- No dobra.. - odpowiedziały zgodnie.
- Łukasz gdzie jest Sara ? Muszę ją już iść ubrać. - uśmiechnęła się Ewa, a obrońcy Borussii i reprezentacji Polski nie było do śmiechu. Podrapał się po głowie i spojrzał po kolegach, ale nadal nic nie mówiąc. - Łukasz ? Jak jechaliście po światełka to zabraliście Sarę ze sobą z powrotem , prawda ? - zapytała zdenerwowana.
- Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. - powiedział i z komody zabrał kluczyki od swojego samochodu. Na szczęście sprzedawczyni zauważyła dziewczynkę w sklepie i poznała ją, bo bardzo często bywała tu razem z rodzicami.  Łukasz po pięciu minutach był już na miejscu i dziękował kobiecie za opiekę nad pociechą.
- Jeszcze raz dziękuję i Wesołych Świąt. - pożegnał się i szybko wrócił do domu, tym razem z dzieckiem.
- No nareszcie. Sara nic ci nie jest ? - pytała zaniepokojona kobieta. Dziewczynka tylko skinęła głową na znak, że nie i pobiegła do pokoju pobawić się zabawkami. - Masz szczęście, że mamy gości. - pogroziła palcem mężowi na co wszyscy zareagowali cichym śmiechem.
- To my jedziemy się przebrać. - oznajmił Mario zabierając płaszcze z wieszaka. Pomógł swojej partnerce założyć jeden z nich i wyszli. Do domu małżeństwa Piszczków szli na piechtę, dlatego drogę powrotną przebyli tak samo.
                 Mario ubrał czarny garnitur szyty na miarę, białą koszulę i dopasowany, czarny krawat.  Diana wybrała białą koszulę z ćwiekami na kołnierzu do tego czarną spódnicę rozkloszowaną. Buty na obcasie od Chanel. Złoty naszyjnik, który dostała od Mario kilka dni temu i kilka bransoletek. Gotowi wrócili do przyjaciół, którzy także byli już przebrani. Wszyscy zasiedli do stołu i czekali na pierwszą gwiazdkę. W międzyczasie zaczęli składać sobie życzenia dzieląc się opłatkiem. Najpierw Mario.
- No kochanie, życzę Ci szczęścia, pomyślności z Mario Götze . Dużo sek..- nie dała mu dokończyć tylko lekko dźgnęła go w brzuch. - dobra nie powiem tego, ale wiesz, że  możesz tylko ze mną. - uśmiechnął się.
- Mario.. Życzę Ci abyś nadal spełniał swoje marzenia, dużo pięknych goli i jak najmniej kontuzji. - zakończyła. Młody Niemiec przytulił swoją partnerkę na koniec i poszedł składać życzenia Ewie. Po kilku minutach przyszedł czas na ostatnią osobę, czyli Marco.
- No Dianuś, życzę Ci spełnienia marzeń, abyś była szczęśliwa, bo to ważne, aby zdrowie Cię nie opuszczało no i wszystkiego najlepszego.
- Marco..- była wrażliwą osobą dlatego kilka łez poleciało po jej policzkach. - Jak najmniej kontuzji, dużo bramek, obyś zawsze grał dla Borussii i co najważniejsze szczęścia i zadowolenia z pociechy. - przytuliła go mocno, a po chwili już siedziała przy stole. On stał w miejscu, wreszcie zrozumiał co takiego zrobił. Poczuł, że stracił ją już na zawsze. Poczuł, ale nie chciał w to wierzyć.
- Marco, siadaj. - położył rękę na jego ramieniu Łukasz. Ten tylko skinął głową i usiadł obok Angeliny. Kątem oka spoglądał na nią. Pilnował jej wzrokiem. Śledził każdy ruch, jednocześnie udając obojętnego.
      Po kolacji przyszedł czas na prezenty. Sara dostała mnóstwo zabawek i słodyczy. Ewa dostała perfumy i sukienkę od znanego Włoskiego projektanta, a  od męża dostała nową maszynę do szycia. Diana również dostała perfumy i sukienkę, ale od swojego partnera dostała książkę „ Gwiazd naszych wina ” i kuferek do makijażu.  Angelina od Marco dostała kluczyki do nowego, czarnego mercedesa. Kupon do spa i perfumy. Marco, Łukasz i Mario dostali takie same prezenty. Złote zegarki, perfumy od Calvina Kleina i krawaty z białymi koszulami. Dziewczyny wybrały się razem na zakupy i postanowiły kupić takie same prezenty żeby żaden nie wybrzydzał.
      Po otwarciu prezentów zadzwonił dzwonek do drzwi. Zdziwiony Łukasz poszedł otworzyć, a po chwili do salonu wpadli Kuba z żoną i córeczką. Piszczkowie zapraszali ich na Wigilię, ale oni mieli ją spędzić w Polsce z rodziną.
- Co tu robicie ? - zapytał zadowolony Mario witając się z wszystkimi.
- Nie mogliśmy was tak zostawić. - uśmiechnął się Kuba. - Szybka Wigilia i od razu w samolot.
    Resztę wieczoru rozmawiali, śmiali się i jedli. Wszyscy wymienili się z Błaszczykowskimi prezentami kilka dni wcześniej, bo myśleli , że ich nie będzie. Przed północą wszyscy ruszyli do kościoła na pasterkę.
         Śnieg nadal otulał ulice Dortmundu. Najbardziej cieszyła się z tego Diana,  dla której dwiema ulubionymi porami roku było lato i właśnie zima.
         Gdy wracali młody Niemiec postanowił, że to będzie najlepsza okazja by powiedzieć o swoim pomyśle, który już zrealizował.
- Wiem, że myśleliście o Sylwestrze u nas w domu, ale zarezerwowałem   bilety do Dubaju dla wszystkich żebyśmy mogli wypocząć i się zabawić.
- Świetny pomysł młody. - poklepał go po plecach Marco. - Długo rozmyślałem żeby...
- Ale ja w sylwestra nie mogę. - wtrąciła się Angelina. Wszyscy popatrzyli się na nią ze zdziwionymi minami. - Mam sesję zdjęciową.- wyjaśniła.
- W Sylwestra ? - zapytała Ewa.
- Dobrze płacą. - uśmiechnęła się.
- Fajnie, że się dowiedziałem. - oznajmił obrażonym Reus.
- Kotku, nie denerwuj się. - pocałowała go w policzek, ale ten lekko ją odepchnął i przyśpieszył kroki do swojego domu.
- A temu co ? - zapytał Łukasz, gdy młodszy był już daleko.

___________
Jakie plany na Sylwestra ? ;)) Ja powiem szczerze, że tylko datę mam ustaloną. ;D
Podoba się rozdział ?;)






wtorek, 23 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XIII

 „ Tylko bądź. W każdy dzień i każdą noc. ”



- Jesteś moim przyjacielem, powinieneś chcieć, żebym była szczęśliwa.
- Ale ja chce, żebyś była szczęśliwa tylko nie z nim..
- A z kim ? 
- Ze mną. - powiedział i spojrzał w jej oczy, które zaczęły się szklić. Tak bardzo chciała, żeby zaprzeczył , żeby powiedział, że to wszystko żart, ale nie doczeka się, bo młody Niemiec mówił prawdę. Wreszcie powiedział co czuje. Gdy Diana cierpiała po rozstaniu z Marco obiecał sobie i jemu, że zrobi wszystko by Niemka wróciła do męża, ale nie mógł tego dotrzymać, to było zbyt silne i zbyt oczywiste. Czy wy gdybyście dostali szansę od losu, by być, z ukochaną  osobą, skorzystalibyście  ? Na pewno. 
- Mario.. ja.. - jąkała się. 
- Bądźmy razem.. Przecież jest nam dobrze. - nadzieja w jego głosie była ogromna. Jest dużo w tym winy Diany, która nie zakończyła tego romansu. Nie mogła odmówić Mario. Nie mogła nic z siebie wydusić i kiwnęła głową.
                Gdy weszli do klubu wszyscy już dobrze się bawili i niektórzy już sporo wypili. Mario porwał swoją ukochaną do tańca i zaczęli kołysać się w rytm muzyki,
tańczyli przez dwie piosenki, kiedy usłyszeli „ odbijamy ”. Gotze nie był zadowolony z tego, ale zgodził się i jego partnerka tańczyła właśnie z Reus' em. 
W tym momencie DJ puścił wolną piosenkę. Marco delikatnie przytulił do siebie kobietę, a ona położyła dłonie na jego ramionach. 
- Jesteś z nim szczęśliwa ? - zapytał i spojrzał w jej tęczówki. Czekał na odpowiedź, ale się nie doczekał. - Odpowiedz coś. 
- Jestem. - odpowiedziała nie patrząc na niego. 
- Diana ja.. - przerwał. - Angelina jest w ciąży. - spuścił głowę. 
 Niemkę  bardzo to zabolało, ale chciała pokazać , że jest silna i że nie zależy jej. 
- Wiem.. Mówiła, że się staracie. - powiedziała cicho. - Kochasz ją ?
- Kocham. - sam nie wie czemu to powiedział.. Przecież on kocha tylko ją, tylko swoją żonę. Angelina nigdy mu się nie podobała i do tej pory nie wie dlaczego z nią spał. A może tak na prawdę nie zdradził Diany ?
- No to życzę wam szczęścia. Będziecie wspaniałymi rodzicami. - wybiegła jak najszybciej z klubu i szła przed siebie. Postanowiła iść do domu na nogach, choć droga nie była krótka. Cały czas miała wrażenie, że ktoś za nią idzie, że ktoś ją śledzi. 

[ dwa tygodnie później ]

       Diana i Mario szli właśnie do Ewy i Łukasza. Dzisiaj wigilia, a śnieg delikatnie otulał ulice Dortmundu. Na kolacji mieli pojawić się też Angelina z Marco, co nie za bardzo odpowiadało Niemce. Od dwóch tygodni nie widziała się z żadnym z nich i postanowiła ograniczyć ich kontakty do minimum. Za bardzo boli ją to, gdy na nich patrzy. 
- Słuchasz mnie ? - zapytał roześmiany chłopak. 
- Tak, słucham. - odpowiedziała.
- Widzę właśnie od dziesięciu minut zadaje ci pytanie, czy wolałabyś chłopczyka, czy dziewczynkę.. 
- Jakiego chłopca ? Jaką dziewczynkę ? - zapytała zdziwiona. 
- Nie mówiłem nic o chłopcu, ani o dziewczynce. - zaśmiał się. - Zapytałem, czy na pewno nie masz nic przeciwko temu, że u nas będzie sylwester . Chyba się nie wyspałaś, - ucałował ją w czoło i zapukali do drzwi państwa Piszczków. Tak na prawdę Niemka cały czas myślała o dziecku Reusa , dlatego źle zrozumiała piłkarza.
- Witajcie, dobrze was widzieć. - uśmiechnęła się Ewa i przywitała się z każdym całusem w policzek. 
- To my z Marco i Mario pójdziemy przed dom i udekorujemy go.- oznajmił z uśmiechem Łukasz. Okazało się, że Angelina i Marco już dawno są.
        Po czterech godzinach mężczyźni wrócili i oznajmili swoim partnerkom, że wszystko jest gotowe. Pewnie zastanawiacie się dlaczego trwało to tak długo.. Panowie byli tak leniwi, że siedzieli przed domem i gadali, byle tylko ominąć Świątecznych porządków, czy gotowania.
- Mam nadzieję, że zrobiliście to porządnie. - powiedziała Angelina.
- Tyle tam siedzieli, więc nie powinno być tak źle. - uśmiechnęła się Ewa.
- Tyle zajęło im siedzenie przed domem.. - zaśmiała się Diana. - Poszłam po słoik i na chwile zerknęłam jak wam idzie.. - przerwała i spojrzała na piłkarzy. - O dziwo siedzieliście i gadaliście zamiast pracować. - wszystkie wybuchły śmiechem ubierając kurtki.


________________
Jak wam się podoba ? :)) Czekam na szczere opinie z waszej strony :)


P.S. Życzę wszystkim Wesołych Świąt , mile spędzonych z rodziną. :)
Mam nadzieję, że dodam jeszcze jeden rozdział w tym roku :) ( O wiele dłuższy ) Ale nie obiecuję :* 


Pozdrawiam. <3









sobota, 13 grudnia 2014

ROZDZIAŁ XII

„ Chwyciłeś cierpienie goniąc za szczęściem. Tylko do siebie możesz mieć 
pretensje. Twój wybór, Twój ból, ponosisz konsekwencje. ”


          
            Wiecie jakie to uczucie, gdy coś co było niedawno Twoją codziennością, dzisiaj spełnia się komuś innemu i wy nic nie możecie na to poradzić. Gdy ty patrzysz jak Twoja ukochana osoba całuje , przytula kogoś innego. Mimo wielkiego uporu wylewasz litry łez i chcesz o tym nie myśleć, ale nie możesz. Tak bardzo Cię to boli, a najgorsze jest to, że dałaś nadzieję komuś innemu, przyjacielowi, który był przy Tobie od zawsze, kilka miesięcy temu nawet nie wiedziałaś o jego uczuciach. A teraz ? Teraz  wszystko się zmieniło, Twój mąż znalazł sobie kochankę i planuje z nią spełnić resztę życia i spełnić swoje największe marzenie, na które ty nie byłaś gotowa. Odrzucałaś często jego starania i błagania o dziecku, ale to wszystko ze strachu, często jest tak, że młodzi ludzie boją się odpowiedzialności, to żaden wstyd. 
            Kobiety kupiły napoje i wróciły na swoje miejsce. Po drodze Ewa próbowała przeprosić Dianę, ale nie było za co, bo ta nie miała jej tego za złe. Nawet przez chwile nie pomyślała, że mogłaby się gniewać na żonę Piszczka, była ona dla niej jak starsza siostra. Gdy tylko doszły na  miejsce zauważyły, że Angelina kłóci się z kimś przez telefon, jak tylko zobaczyła, że przyjaciółki zbliżają się w jej stronę szybko wyłączyła go i wymusiła uśmiech. Zaskoczone odwzajemniły gest i usiadły na swoich miejscach wcześniej podając sok kobiecie. W ciszy oglądały resztę spotkania czasem coś komentując. Dianę zastanawiało to czemu od razu się rozłączyła, może coś ukrywa ?
                  Spotkanie zakończyło się wygraną gospodarzy, czyli Borussii. Piłkarze Dortmundu mieli w zwyczaju po wygranej świętować i tym razem nie odpuścili sobie takiej okazji. Wszyscy zebrali się ze swoimi partnerkami po tym jak wrócili do domu się przebrać i odświeżyć. „ Impreza ” dopiero się rozkręcała, ale większość osób już brylowała na parkiecie. Przy stoliku zostało małżeństwo Piszczków, Diana z Mario i Marco z Angeliną. Rozmowa się nie kleiła dlatego Łukasz zaczął wypytywać o różne rzeczy.
- Za niedługo święta, jakie macie plany ? - upił łyk swojego kolorowego drinka.
- Weź nawet nie mów te, wszystkie przygotowania, na samą myśl mnie głowa boli.- zajęczał Mario.
- A co ty niby będziesz robił ? - oburzyła się partnerka młodego Niemca. - Przecież ty tylko siedzisz na kanapie i nawet tyła nie ruszysz. - zaśmiała się, co zrobiła również reszta.
- Razem z Łukaszem pomyśleliśmy, że może wpadlibyście do nas i urządzilibyśmy sobie wspólną wigilię ?- uśmiechnęła się Ewa. Długo nad tym myśleli z mężem. Uznawali to za dobry pomysł, ale był jeden problem - czy oni wytrzymają  razem te kolację ? Może się pokłócą i wszyscy pójdą w swoją stronę ? Choć zdecydowali, że powinni spróbować.
- Wspaniały pomysł. - krzyknęła uradowana Angelina, która do tej pory milczała.
- Czyli będziecie ? - zapytał Piszczek, a Reus  wraz ze swoją partnerką przytaknęli. - A wy ?- spojrzał na Dianę.
- Dziękujemy, na pewno będziemy.  - uśmiechnął się Mario. Niemka siedziała cicho i spuściła głowę. - A macie plany na sylwestra ? Może urządzimy go u nas ? Co myślisz Diana ?- zapytał po chwili.
- Dobry pomysł. - wymusiła delikatny uśmiech. - Przepraszam, pójdę się przewietrzyć. - wyszła na chwile na zewnątrz. Wyciągnęła z torebki paczkę papierosów i przez chwile wahała się czy zapalić, czy może odpuścić to sobie i nie truć płuc. Dała za wygraną i zapaliła papierosa. Poczuła czyjeś ręce na swoim ramieniu, odwróciła się i zobaczyła Łukasza.
- Palisz ? - zapytał z troską w oczach i głosie.
- Zdarza się. - odpowiedziała mało przyjemnie.
- Kochasz go nadal ?
- Z każdym dniem coraz bardziej...
- Zapomnisz... ?
- O miłości swojego życia ? - spojrzała na niego. - Wątpię.
- To ja was zostawię, wyjaśnijcie to sobie najlepiej. - powiedział, gdy tylko go zobaczył. Ucałował Dianę w czoło i wszedł do środka.
- Słyszałeś ?
- Tak.
- Ja..- jąkała się Niemka.
- Nic nie mów, rozumiem. - odpowiedział wymuszając uśmiech. Nie cieszył się z tego wręcz przeciwnie był zawiedziony.
- Proszę cię... - powiedziała, gdy ten próbował ją pocałować.
- Dobrze.. - odpowiedział trochę poddenerwowany.

________________________
Podoba wam się rozdział ? :)
Co będzie dalej ? :D Nie powiem teraz :3
Zastanawiałam się czy nie założyć nowego opowiadania, ale zależy mi na waszej opinie. Jak myślicie ? :)
Pozdrawiam. ♥











wtorek, 25 listopada 2014

ROZDZIAŁ XI

„ Tak samo się uśmiechasz i tak samo jesteś piękna,
tylko dawno w tym uśmiechu nie potrafię znaleźć szczęścia. ”




                           Co trzeba zrobić żeby żyć wiecznie? Nic się nie da zrobić, tak samo jak trudno jest żyć z czymś co niszczy nas od środka, z czymś co nas ogłusza, rozkleja. Niektórzy ludzie wymyślają historie o życiu, który nazywają podarunkiem od Boga, według nich trzeba je przeżyć jak najlepiej i najgodniej, choć sami siedzą z nosem w książkach i obwiniają cały świat o niepowodzenie. Takich ludzi jest wielu na tym świecie. Inni uważają, że życie nie jest podarunkiem a pożyczką i urodziliśmy się po to, aby ją spłacić. Istnieje wiele teorii o życiu, ale często nie zdajemy sobie sprawy z tego jak powinno ono wyglądać.
                           Blondyn odwiózł Dianę pod dom Mario, ona rzuciła tylko krótkie „ cześć ” i trzasnęła drzwiami. Gdy tylko weszła poczuła pewien zapach, ale nie było to zbyt przyjemne i zaczęła się dusić. Szybko spostrzegła, że coś się przypaliło, więc jak najszybciej udała się do kuchni gdzie zastała Mario, który otwierał okno cicho klnąc pod nosem.
- Nawet na jeden dzień nie można cię zostawić samego. - zaśmiała się , czym dała o sobie znać. Młody Niemiec odwrócił się i wyściskał ukochaną.
- To nie zostawiaj więcej. - ukazał rząd białych zębów. - Próbowałem ugotować coś dla ciebie... Taką niespodziankę ci zrobić. - wyjaśnił powód całego bałaganu w kuchni.
- To może razem coś upichcimy teraz. - zaśmiała się i pocałowała go w policzek.
- Czemu tylko w policzek. - udał z udawanym smutkiem. - Liczyłem na coś więcej. - uśmiechnął się chytrze po chwili, a dziewczyna już wiedziała, że nie odpuści i liczy na coś więcej. Pocałowała go szybko w usta i powiedziała cicho „ potem ”. Zaczęli przygotowania do obiadu. Początkowo nie mieli pomysłu, bo większość składników jakie były Mario wykorzystał do zrobienia „ niespodzianki ” i wszyscy wiemy jak to się skończyło.
                          Gdy tylko zjedli obiad udali się na SIP. Dzisiaj Borussia grała mecz z Hamburgiem. Mario poszedł do szatni a Diana usiadła na trybunach. Miała na sobie koszulkę z nazwiskiem „ Götze”, czarne rurki i w takim samym kolorze botki DeeZee na obcasie. Przed każdym meczem żółto- czarnych towarzyszy jej strach, ale także ogromne szczęście, że może kibicować swojej ukochanej drużynie w dodatku,  której barwy reprezentuje mąż. Tak nie przesłyszeliście się Diana nadal czuje coś do Reus' a , ale jest zbyt dumna by wybaczyć zdradę dlatego przez to wszystko cierpi. Obok niej usiadła Ewa. Kobiety od pierwszego spotkania nawiązały dobry kontakt dlatego często ze sobą bywały. Dla Niemki Ewa była jak starsza siostra, która zawsze pomoże w każdej sytuacji. Polka miała podobnie, traktowała dwudziestolatkę jak młodszą siostrę. 
- Dawno nie siedziałam na tych trybunach i nie kibicowałam. - zaczęła młodsza. Od czasu wypadku nie miała okazji zasiąść na tych krzesełkach, które wiążą ze sobą tyle wspomnień. Uśmiechała się od ucha do ucha móc znowu tu być.
- A ja dawno nie kibicowałam z tobą. - oznajmiła i posłała jej szczery uśmiech. Ewa była szczerą osobą i nigdy nikogo nie udawała, dlatego wszyscy mieli do niej ogromny szacunek. 
- Gdzie masz Sarę ? - zapytała. Często żona Piszczka zabierała ze sobą pociechę, szczególnie wtedy kiedy  były mecze w Dortmundzie. Gdy grali na wyjeździe zdarzało się to rzadziej, w sumie można było to zliczyć na palcach u jednej ręki.
- Z mamą została. - wstała z zajmowanego miejsca i pomachała w stronę kobiety. Niemka szybko spojrzała w tamtym kierunku, ale nie rozpoznała jej. Usłyszała ciche „ przepraszam ” od przyjaciółki, a po chwili ułożyła sobie to wszystko w głowie. Zadowolona Angelina zmierzała w ich kierunku. Dianie natychmiast uśmiech znikł z twarzy. W głowie miała tylko jedno pytanie - „ Czy ten związek Marco z Angeliną jest na poważnie ? ” Odpowiedziała sobie sama. „ Widocznie tak, jeśli ona przychodzi na jego mecz. ”
- Hej dziewczyny. - ucałowała obie w policzek, jakby były nie wiadomo jakimi przyjaciółkami. Usiadła obok Niemki, uśmiechając się w stronę murawy. Piłkarze skończyli już rozgrzewkę i udawali się do szatni. Marco spojrzał w ich stronę i pomachał. Angelina od razu mu odmachała.
          Po kilkunastu minutach piłkarze ponownie pojawili się na murawie, ale tym razem w odpowiednich strojach z nazwiskami na plecach. Przywitali się i zaczęli grać. Diana nie mogła przestać myśleć, cały czas miała nadzieję, że jej małżeństwo z Marco nadal będzie trwać, ale w sumie dała nadzieję Mario i bardzo tego żałuje. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nic nie może zrobić. Poderwała się z krzesła, gdy tylko Ewa zaczęła piszczeć ze szczęścia. Jeden do zera dla pszczółek. Bramkę strzelił Mario, który pobiegł w stronę naszego sektora i pokazał serduszko. Była pewna, że ten gest  był skierowany do niej. Odwzajemniła to tylko lekkim uśmiechem, ale jak można się było domyślić nie był on szczery. Wynik utrzymał się do przerwy.
- Idziemy kupić sobie piwo ? - zapytała Ewa. Diana uśmiechnęła się do niej i już miała coś powiedzieć, lecz uprzedziła ją nowa dziewczyna Reus' a.
- Ja nie mogę, staramy się z Marco o dziecko, a lekarz powiedział, że najlepiej nie pić dużo alkoholu. - oznajmiła, a dwudziestolatka poczuła jak wielka gula rośnie u niej w gardle i nie może nic powiedzieć. Ale żeby nie wyjść na bezduszną egoistkę wymusiła uśmiech, gest ten był dla niej ciężki do wykonania.
- Gratuluję, od zawsze marzył o dziecku. - te kilka słów wypowiadała z takim trudem jakby umierała, w sumie tak samo się czuła.
- To my się napijemy piwa, a tobie przyniesiemy sok. - uratowała ją w tym momencie żona Piszczka. Wiedziała jak bardzo zabolały kobietę te słowa. Nie bardzo podobała jej się nowa wybranka pomocnika Borussii Dortmund, ale żeby nie zrobić jej przykrości zaprosiła ją do towarzystwa. Była wtedy w domu Marco, bo razem z mężem została zaproszona na kolację.


_______________________________
Wybaczcie, że tak późno i nudno... ;(
Nie wiem kiedy następny rozdział, ale nie będę już dodawać w jakimś określonym terminie, bo nie chce was rozczarować. Może napiszę coś za kilka dni, może za tydzień. Nie wiem. Mam tylko nadzieje, że nie zrezygnujecie z tego opowiadania i będziecie razem ze mną.
Pozdrawiam. <3




poniedziałek, 10 listopada 2014

ROZDZIAŁ X

„ Pogódź się z przeszłością,
by nie psuła ci teraźniejszości. ”


                 Dojechali na miejsce po ponad godzinie. Rodzice Marco mieszkali daleko, dlatego droga była przebyta w tak długim czasie. Mężczyzna otworzył żonie drzwi od swojego Range Rovera i z torbami udał się do swojego rodzinnego domu, w którym się wychował. Jak zawsze z wielkim uśmiechem na twarzy przywitała ich Manuela - mama Marco, a wtórował jej w tym mąż - Thomas. Wszyscy zasiedli w salonie czekając na siostry blondyna. 
- Marco, jak treningi ? Nie widziałem cię ostatnio na meczu. Nie było cię nawet na ławce.. - pytał zaciekawiony Thoma. Był bardzo zdziwiony, gdy włączył telewizor, by zobaczyć swojego syna w akcji, nie znalazł go na ławce rezerwowych, a tym bardziej w składzie. 
- Chory byłem, ale na szczęście moja ukochana się mną zajęła prawda ? - zapytał spoglądając na swoją małżonkę, w tym czasie wszystkie pary oczu były na nią skierowane. Ona czując, że nie może powiedzieć prawdy, przeraziła się. 
- Przesadzasz. Przecież nic takiego nie zrobiłam..- zarumieniła się i spojrzała na swoje dłonie, które teraz wydawały się być najciekawszą rzeczą w tym pomieszczeniu. 
- Jesteś za bardzo skromna kochanie. - ucałował ją w skroń i popatrzył na swoich rodziców, którzy w głowach mieli jedno zdanie na temat miłości syna i synowej. Wiedzieli jak oni bardzo się kochali i kochają po dziś dzień. W pewnym sensie mieli rację, Marco i Diana bardzo się kochają, ale w ich związek wkradł się pewien kryzys, którego nie uda się od tak wymazać.
- Pójdę zobaczę co z naszym obiadem.- oznajmiła Manuela wstając z kanapy i ruszyła w kierunku kuchni. Diana nie lubiła siedzieć bezczynnie i patrzeć jak ktoś sam musi przygotowywać różne rzeczy, ruszyła za nią w międzyczasie proponując pomoc. Starsza kobieta przywykła do tego, że jej synowa nie chce siedzieć bezczynie, od razu się zgodziła. Wszystko było już prawie gotowe, trzeba było tylko zrobić sałatkę. - Jak wam się układa, kochana ? - zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy krojąc pomidora. 
- Mamo może usiądziesz a ja z Dianą przygotujemy tą sałatkę ? - do pomieszczenia wszedł Marco, który uratował małżonkę od odpowiedzi na pytanie, które zadała jej teściowa. 
- Marco.. Przecież sobie poradzimy.- odpowiedziała jak zawsze z uśmiechem. Nie było dnia, aby ta kobieta się nie uśmiechała. Zawsze tryskała energią.
- Mamo..- nalegał młody Niemiec. Był upartą osobą, choć miał to po ojcu. Dlatego Manuela postanowiła zrezygnować z dalszego spławiania syna.
- To co ja mam robić ? - zapytał całując swoją żonę w szyję.
- Piłeś. - oznajmiła czując alkohol.
- Tylko jedna mała naleweczka.- próbował uspokoić swoją żonę. Wiedział, że nie znosi gdy ktoś nadużywa alkoholu, a on od pewnego czasu za dużo pije.
- Nie dotykaj mnie. - wyswobodziła się z objęć mężczyzny i spojrzała w jego brązowe oczy. Nigdy nie mogła się im oprzeć, tak jak tym razem, ale musiała być silna. - Dlaczego to robisz ? - zapytała,
- Nie płacz. - wytarł łzy spływające z po jej policzkach. - Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham. - powiedział cicho i pocałował ją delikatnie w usta. Diana chciała tego, dlatego oddawała pocałunki. Muskali się delikatnie ustami, gdy do kuchni wparowały siostry Marco.
- My chyba przeszkadzamy...- powiedziała młodsza z sióstr- Melanie.
- Nie skądże.. - uśmiechnął się najmłodszy z rodzeństwa i przywitał się z siostrami wielkim uściskiem, co zrobiła także Diana. Kobiety bardzo lubiły swoją bratową i darzyły ją wielkim zaufaniem. - To ja pójdę do Nico. - wyszedł z kuchni i jak najszybciej udał się do swojego siostrzeńca. Uwielbiał tego małego brzdąca. Sam chciałby mieć swoje dzieci, ale jak na razie to nie będzie możliwe.
- Jak tam ? Kiedy doczekamy się waszego potomka? - zagadnęła Melanie, która zawsze była szczera i mówiła to co ślina na język jej przyniosła.
- To nie jest na razie takie proste. - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Nie chciała się wyżalać, ale komuś musiała to powiedzieć, a siostry Marco były jedynymi najbardziej zaufanymi i wyrozumiałymi osobami w tym domu. - Pogadamy potem. - uśmiechnęła się blado i zaniosła sałatkę na stół gdzie stała już większość jedzenia.
            Po wspólnym obiedzie Yvonne zabrała swoją bratową do ogrodu, gdzie stała wielka huśtawka, na której usiadły.
- No mów teraz. - uśmiechnęła się by dodać otuchy dziewczynie.
- Nie wiem co mam robić. - westchnęła i samotna łza spłynęła po jej policzkach. - Marco mnie zdradził. Ja zdradziłam potem jego i czuję, że oddalamy się od siebie.
- Jak to cię zdradził ? Kiedy ? - zapytała zdziwiona. Według niej brat i bratowa tworzyli idealną parę na zawsze. Widziała jak się kochają, jak dobrze się ze sobą czują. Była pewna, że przetrwają wszystkie przeszkody.
- Dowiedziałam się przed wypadkiem. Angelika pamiętasz ? - chlipnęła a kobieta kiwnęła głową. - Przyłapałam go, a potem była kłótnia, krzyki, ciche dni, potem wypadek, a na koniec ja się przespałam z Mario. - wybuchnęła płaczem, a dziewczyna mocno ją do siebie przytuliła. Diana nie spodziewała się takiej reakcji, myślała, że dziewczyna ją wyśmieje, że zacznie na nią krzyczeć, że nie zrozumie, ale bardzo się pomyliła. Yvonne była bardzo mądrą kobietą dlatego nie robiła jej pretensji.
- Powinniście porozmawiać. - oznajmiła.
- Rozmawiamy cały czas, ale nie wiem czy coś z tego będzie..

________________________________
Jak podoba się rozdział ? Jak myślicie będzie coś jeszcze między Marco a Dianą ? ^^
Dziękuję, za te miłe słowa przy poprzednim rozdziale ! :)
Wybaczcie, że tak krótko i tak późno.. Następny będzie o wiele dłuższy i w terminie ;) :P
Pozdrawiam. ♥

niedziela, 2 listopada 2014

ROZDZIAŁ IX

„ Milczenie to przyjaciel, 
który nigdy nie zdradza. ”



                    Kim jest prawdziwy przyjaciel ?- jest kimś szczególnym. Dla niego nie ważne jest to czy jesteś bogaty, czy może biedny, ładny czy brzydki, dla niego najważniejsze jest twoje szczęście. On będzie cię chwalił w oczach innych ludzi, ale gdy będziecie sami wyzna szczerą prawdę.
                    Mario nie zmrużył oka przez całą noc, tak jakby się bał, że jak zaśnie to Diana ucieknie. Po godzinie ósmej rano wydawało mu się, że coś słyszy w sąsiednim pokoju. Jak najszybciej ubrał bokserki i wyszedł, wtedy zamarł. Nie spodziewał się go tutaj.
- Mario, gdzie Diana ? Muszę z nią porozmawiać. - powiedział swoim charakterystycznym, zachrypniętym głosem. Przyszedł tu przeprosić Dianę. Był pijany, nie wiedział co mówi. Był pewny, że Niemka nie zrobiła by mu czegoś takiego. Nie zdradziła by go, tym bardziej z Mario. Nie doczekał się odpowiedzi ze strony młodszego piłkarza. - Mario ?. O co chodzi ? Czemu nie chcesz mi nic powiedzieć ?. - niecierpliwił się.
- Marco, Diana wyszła nie dawno. - skłamał, wiedział, że tak będzie najlepiej. Nie chciał zranić swojego najlepszego przyjaciela.
- Gdzie ? - dopytywał.
- Nie powiedziała.
- Mario ? - z sypialni bruneta wyszła ubrana w jego koszulę Diana. W oczach blondyna od razu zawitał gniew i wcale nie chciał go maskować.
- Ty sukinsynie ! - rzucił się na młodszego z pięściami. - Jak mogłeś ?! Jesteś nikim ! Tak postępuje przyjaciel ? - zapytał ze łzami w oczach nie przestając uderzać kolegi z drużyny.
- Marco uspokój się ! - próbowała przemówić mu do rozumu Diana, lecz to wszystko było na nic. W końcu przestał, a twarz bruneta nie wyglądała za dobrze. Ostatni raz spojrzał na nich obojga z pogardą i wyszedł.
- Mario wszystko w porządku ? - zapytała z troską Niemka.
- Tak, tylko trochę piecze. - wymusił uśmiech.
           Diana opatrzyła twarz bruneta i przygotowała mu śniadanie na trening. Do ośrodka treningowego musiała pojechać razem z nim. W końcu trzeba było wrócić do pracy. Całą drogę przebyli w ciszy, oboje myśleli o tym wszystkim. To na pewnie nie miało prawa się wydarzyć, ale nikt już czasu nie cofnie. Diana żałuje tego wszystkiego, a Mario? Mario ma nadzieję, że w końcu będą razem.
           Weszła do swojego gabinetu i rozglądnęła się dookoła. Dawno tu nie była. Panował tu większy bałagan niż myślała. Musiała się zabrać do roboty więc wszystkie dokumenty posegregowała i powypełniała. Po około godzinie usłyszała pukanie do drzwi, odpowiedziała z uśmiechem „ proszę ” i czekała na swojego gościa.
- Witam, panią psycholog. - przywitał się radośnie.
- Marco ? - zapytała zdziwiona.
- Co tylu kochanków masz, że nie jesteś pewna jak się twój mąż nazywa ? - zakpił.
- Porozmawiajmy poważnie, proszę.
- Przytyłaś trochę, czyżbyś w ciąży była ?.-
usiadł wygodnie na fotelu przy biurku.
- Po co przyszedłeś ?
- Moja mama zaprosiła nas na obiad w niedziele.
- Nie powiedziałeś jej o niczym ?
- Nie.. - unikał kontaktu wzrokowego z Niemką.
- Jak ty to sobie wyobrażasz ?
- Nie wiem, może Mario się zgodzi bym zabrał SWOJĄ żonę na obiad do rodziców. - dał wyraźny nacisk na słowo swoją.
- Dlaczego to robisz ? - zapytała ze łzami w oczach.
- No oczywiście.. Najlepiej zwalić całą winę na mnie. - przewrócił oczami.
- Zachowujesz się jak bachor ! - krzyknęła.
- Nie zmieniłaś się. - uśmiechnął się ironicznie. - Nadal lubisz zakładać stringi. - powiedział jej na ucho, za te słowa dostał w twarz.
- Co ty sobie myślisz suko ? Pomyliłaś się ! - przycisnął ją do ściany i wysyczał jej to prosto w twarz.
- Puść mnie !
- Ślicznie wyglądasz jak się złościsz. - powiedział i musnął jej usta. - Widzimy się w niedziele, będę o dziesiątej. - wyszedł.
              Dziewczyna nie mogła się już skupić. Jak tylko Mario skończył trening przyszedł po nią i wrócili razem do domu.
- Jak trening ? - zapytała obierając ziemniaki.
- Dobrze. - uśmiechnął się i powrócił do krojenia warzyw.
- Marco był u mnie. - powiedziała cicho.
- I co mówił ? - zapytał nie pewnie.
- Muszę jechać z nim do rodziców na obiad.
- Tak sobie to wymyślił.. - pokręcił głową z ironicznym uśmiechem.
- Mario ? O co chodzi ?.
- Nie o nic. Nie ważne.- podszedł do niej i złożył buziaka na jej odkrytym obojczyku, na co ta cicho zachichotała.



( Dwa dni później. )

        Niedziela. Marco przyjechał punktualnie o dziesiątej i zadzwonił do drzwi. Otworzył mu zadowolony Mario, który był w samych bokserkach.
- Ubierz się chłopie, bo jeszcze ktoś zobaczy. - oznajmił starszy.
- Ciebie też miło widzieć.
- Diana gotowa ?.
- Myje zęby, wchodź. - zaprosił go do środka w międzyczasie ubrał spodnie, które leżały na kanapie.
- To może ja wezmę jej torbę. - uśmiechnął się Marco.
- Jaką torbę ? Przecież jedziecie tylko na obiad. - zdziwił się Mario.
- Zostajemy na noc. Zawsze tak robiliśmy.
- Będziesz musiał poczekać trochę dłużej, powiem Dianie. - poszedł do łazienki, w której przebywała Niemka i powiadomił ją o planach mężczyzny.
       Kilkanaście minut później Diana i Mario żegnali się czułym pocałunkiem co nie spodobało się Marco.
- Możemy już jechać ? - zapytał.
- Będę tęsknił. - powiedział Mario i ostatni raz pocałował swoją ukochaną.
      W drodze do rodzinnego domu Reus 'a, małżonkowie prawie w ogóle nie rozmawiali. Chodź czasem wymieniali się różnymi tematami.
- Co u Angeliny ? - zapytała dziewczyna, bardzo kusiło ją to by zadać to pytanie,a ciekawość zwyciężyła.
- W jakim sensie pytasz ? - zaśmiał się pod nosem. - Chodzi ci o to czy nadal jesteśmy razem ?.
- Tak. - odpowiedziała nie pewnie.
- Rozczaruje cię słonko, ale jesteśmy nadal razem i do tego bardzo szczęśliwi. - powiedział zadowolony, a Niemka poczuła jak w gardle rośnie jej gula. Nie mogła nic z siebie wydusić. Łudziła się, że jeszcze będą razem, ale to raczej nie możliwe.
- To czemu nie pojechałeś z nią do swoich rodziców ? Poznaliby ją przynajmniej. - powiedziała z niesmakiem.
- Pogrążasz się mała. - odpowiedział jej.
- Nie mów tak do mnie. - powiedziała przez zaciśnięte zęby.


____________________________________
Witam !
Jak podoba się rozdział ? Proszę o szczere opinie.
Pozdrawiam. <3 ♥


niedziela, 26 października 2014

ROZDZIAŁ VIII

„ Nie ma nic gorszego niż stracić szansę
na coś, co mogło zmienić Twoje życie. ”

               

               Zastanawialiście się kiedyś ile razy można zawieść się na jednej osobie ? Okazuje, się że bardzo dużo. Niewyobrażalna ilość kłamstw, oszustw, krętactw jest czasami nie do zniesienia, ale najtrudniej jest wybaczyć, ważnej dla nas osobie, coś najgorszego: Zdradę. Ale nie taką przyjacielską, ona boli w inny sposób. Mowa o zdradzie małżeńskiej. Ten ból, gorycz... i poczucie winy. Wybaczyć zdradę to nie sztuka, bo ją da się wybaczyć, ale zapomnieć się nie da. Nigdy nie zapomina się czegoś takiego. To zostaje na całe życie.    
              Nie znalazła go ani w salonie, ani w kuchni, udała się na górę, ale gdy była coraz bliżej sypialni zaczęła obawiać się tego co tam zastanie. Może Angelina tu już mieszka, może jakaś inna panienka ?. 
         Otworzyła delikatnie drzwi i na chwile jej serce zamarło. Był sam. Odetchnęła głęboko z ulgą. Podeszła cicho do niego i od razu się odsunęła. Czuła niesamowity smród alkoholu. Czyli co ? Zamiast chodzić na treningi to pije całymi dniami i nie wiadomo co jeszcze robi. Przełamała się i podeszła do jego łóżka lekko nim potrząsając.
- Marco...- wypowiedziała cicho, ale nie widząc reakcji ze strony małżonka zaczęła coraz głośniej.- Marco, obudź się !.- Na tą komendę mężczyzna otworzył szeroko oczy.
- Diana ? - zapytał lekko przebudzony. - Co ty tu robisz ? 
- To nie jest istotne teraz. Czemu lekceważysz treningi ? - nie odpowiedziała mu, nie było czasu na bezsensowną pogawędkę.
- Ale ślicznie wyglądasz. - podszedł do niej i próbował ją pocałować, ale ona pomimo tego, ze bardzo tego chciała musiała go odepchnąć dając mu w twarz. -Za co to ? - zapytał gładząc swój czerwony policzek.
- Pytałam, czemu nie chodzisz na treningi? Przecież piłka jest dla ciebie najważniejsza. - po raz kolejny zlekceważyła jego pytanie.
- Była najważniejsza. - odpowiedział chłodno. - A wiesz co teraz jest dla mnie najważniejsze ? Nie wiesz ? To ci powiem. Angelina jest teraz dla mnie najważniejsza. - powiedział z chytrym uśmieszkiem i chwycił za pełny kieliszek leżący na komodzie. 
- Następnym razem jak będziesz chciał okłamać trenera, nie wciągaj mnie w to ! - syknęła i zanim wyszła dodała jeszcze - Dobrze, że układasz sobie życie z Angelina.. Przynajmniej nie będziesz robił problemów przy rozwodzie. - te słowa trudno przechodziły jej przez usta, ale musiała tak powiedzieć. Coś jej  podpowiadało, że musi to powiedzieć. Nie wiedziała czy rozum, czy serce. 
- A co u Mario ? Zwiedziłaś już jego sypialnie ? - zapytał kpiąco. 
- Ja w przeciwieństwie do ciebie, nie zdradziłam cię. 
- Myśli, że uwierzę ? Pewnie pieprzył cię jeszcze jak byłaś ze mną ! - wykrzyczał a Dianie w oczach stanęły łzy. Jak ona mogła związać z takim człowiekiem ? Jak mogła w nim zobaczyć swoją drugą połówkę ? Prawdziwą miłość. Jak ? Na te pytania ona sama nie znała odpowiedzi, ale pomimo tego jak się teraz zachowuje kocha go. Nadal go kocha ponad życie. 
- Nienawidzę cię ! Jesteś zwykłym dupkiem Reus ! - wykrzyczała i wybiegła jak najszybciej z jego mieszkania. 
          Wsiadła do samochodu i zaczęła płakać. Miała tego wszystkiego dość. Marzyła o chwili odpoczynku. Miała być silna ? Jeszcze rano uważała, że da radę; teraz jest innego zdania. Żeby o tym nie myśleć pojechała po Mario, który jeszcze był na treningu. 
          Gdy dojechała na miejsce chłopaki już skończyli trening i schodzili do szatni się przebrać. Wyszła z samochodu i oparła się o jego maskę. Po kilkunastu minutach zobaczyła sylwetkę Mario. 
- To co jedziemy do tego kina ? - zapytał witając się z nią pocałunkiem w policzek. Wiedział gdzie była jego przyjaciółka, ale widząc jej minę i trochę rozmazanego tuszu, którego nie udało jej się zmyć, postanowił nic nie mówić. 
- A możemy obejrzeć sobie coś w domu ? - odpowiedziała pytaniem unikając za wszelką cenę kontaktu wzrokowego z piłkarzem.
- No pewnie. Wsiadaj ja poprowadzę. - ucałował ją w głowę i otworzył jej drzwi od strony pasażera.
          Jechali w ciszy. Niemka była mu bardzo wdzięczna za to, że nie pytał o nic, że nie próbował ją pocieszać. Po prostu był i wiedział co przechodzi, wiedział jaka jest wrażliwa, i że wie  kiedy chce być sama dlatego nigdy jej nie zostawia, ale siedzi po cichu jakby na prawdę go nie było. Zdjęła buty w przed pokoju i szybko udała się do swojego pokoju. Przebrała się w starą koszulkę Mario, spodnie dresowe i starą szarą bluzę, którą kiedyś zostawił tam Marco. Włosy spięła w luźnego, niedbałego koka i zeszła na dół, gdzie młody Niemiec przygotowywał popcorn i wybierał film. Nie wstydziła się przy nim wyglądać jak „ potwór ” wiedziała, że on ją rozumie. Że nie będzie jej tego wypominał. Ona myślała, że on uważa, że brakuje jej uroku, ale nic nie komentuje, w rzeczywistości było zupełnie inaczej. On ją kochał taką jaka jest. Kochał ją taką jak teraz i wtedy gdy wyglądała jak modelka. 
         Gdy popcorn był gotowy zasiedli na kanapie i oglądali film. Mario wybrał komedie, aby ją trochę rozśmieszyć i po pierwszych pięciu minutach seansu, Niemka płakała ze śmiechu. Piłkarz postanowił trochę urozmaicić wieczór i przyniósł dwie butelki czerwonego wina. 
        Czas leciał bardzo szybko po trzech filmach przyjaciele nie myśleli już na trzeźwo, a wszystko przez alkohol. 
- Nie, ja nie chce iść spać. - oznajmiła po próbie piłkarza, który kazał jej iść się położyć. 
- Diana. - próbował ją przekonać. Mario nie wypił tyle ile jego przyjaciółka, bo wypił tylko dwie lampki wina. Nie zdążył się upić, bo wolał ją pilnować, a po pijaku nie wyszło by mu to. 
- Czemu mnie nikt nie kocha ? - żaliła się Niemka.
- Nie mów tak, ja cię kocham. 
- Ale ty mnie kochasz jak przyjaciółkę..
- Nie prawda - po tych słowach jak najszybciej zbliżył się do brunetki i pocałował ją. Ona nie protestowała i odwzajemniała to, ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Mario najpierw zdjął jej bluzę i koszulkę. Swoje kroki kierowali do sypialni mężczyzny. Ułożył ją delikatnie na łóżku i popatrzył w oczy.
- Jesteś tego pewna ? - zapytał troskliwie. 
- Tak. Chcę tego - uśmiechnęła się do niego i zdjęła jego koszulę. 
       Po wszystkim zadowoleni i zmęczeni opadli na łóżko. Diana zasnęła od razu, Mario jednak nie był taki szybki. Wiedział, że to wydarzenie dużo zmieni w ich życiu. Bał się, że po tym wszystkim Diana odejdzie i będzie próbowała zapomnieć. A dla niego to była najwspanialsza noc w życiu. On tego nigdy nie zapomni.

________________________________________
Witam !
Podoba się rozdział ? :) 

Powiem wam, że będzie duuużo namieszane ! :D 
Czekam na wasze opinie ! <3
Pozdrawiam. ;* ♥

<3 ;)


niedziela, 19 października 2014

ROZDZIAŁ VII

„ Twój ostatni błąd,
 jest Twoim najlepszym nauczycielem. 


                     
                 
    - No wiesz... Nie ma nic za darmo.. - uśmiechnął się i palcem wskazał na swój policzek. Diana ucałowała Niemca i poszła ubrać się w coś wygodniejszego.
                 Czarne klasyczne szpilki do czarnej bluzki i żółta neonowa, rozkloszowana spódniczka. - Tak prezentowała się Diana wychodząc z łazienki. Jak postanowiła wcześniej, pokaże Marco jaki błąd popełnił. Uznała, że będzie bardziej seksowniejsza niż Angelina.  
                 Schodząc po schodach zauważyła, że Mario już dawno jest gotowy i zniecierpliwiony czeka na nią, był ustawiony plecami do niej dlatego nie widział jej stylizacji.
- Ile można ? - zapytał i odwrócił się. - A ty co się tak wystroiłaś co ? Nie będę cię dźwigał jak nogi cię rozbolą.- zażartował sobie.
- Nie będzie takiej potrzeby kochany. - uśmiechnęła się i zabrała, swoją ulubioną torebkę, z fotela.
- Idziemy dzisiaj do kina ? - zapytał otwierając dziewczynie drzwi od swojego samochodu. 
- Pewnie, ale na co ?.
- O to się pomartwimy później. 
             Droga zajęła im ponad dziesięć minut. Zadowoleni ruszyli w kierunku ośrodka treningowego. Jak się okazało byli ostatni, spóźnieni o całe dwadzieścia minut. Dało się zauważyć na odległość, że trener Jürgen Klopp nie jest zbyt zadowolony z tego powodu, ale gdy tylko zobaczył Dianę złość minęła błyskawicznie. Nie widział jej od dnia wypadku.
- Trenerze przepraszam za spóźnienie, ale.. - zaczął tłumaczyć się młody Niemiec. 
- Dobrze, dobrze.. nie musisz się wysilać z twoimi wymówkami.. Przecież dobrze wiem, że zaspałeś. - przerwał mu. Nie od dziś Klopp wie, że Mario jest strasznym śpiochem, a jego tłumaczenia doprowadzały go do zawrotu głowy. - Diana kochana.. Dawno się nie widzieliśmy. 
- No trzeba to nadrobić trenerze. - uśmiechnęła się promiennie.
- Świetnie wyglądasz.. Jak tam u Marco ? Lepiej się czuje ? - zapytał z troską.
- A co go nie ma na treningu ? - zapytała zdziwiona, ale widząc minę trenera zaczęła kłamać. - A no tak przecież on chory jest.. Zapomniałam. 
- Diana.. ? Pokłóciliście się ? Przecież mówił ostatnio, że jest dobrze, że staracie się o dziecko. - zaczął niepewnie.
- Jest dobrze naprawdę.. Tylko tyle rzeczy na głowie, że zapomniałam, że siedzi biedny w domu. - znowu skłamała. Ale nie dawało jej to spokoju. Czemu on nie chodzi na treningi ?, czemu kłamie, że są razem, że nic się nie stało ? I jeszcze to dziecko.. Wie dobrze, że Marco chciał mieć potomka, ale ona nie była jeszcze gotowa..

                     Ona w czarnej sukience Tally Weijl do tego różowa marynarka i wysokie czarne szpilki.
                                     On w drogi, czarny  garnitur szyty na miarę.
                      Razem w eleganckiej restauracji. Popijając najlepsze czerwone wino i jedząc najlepsze dania w całym Dortmundzie. Rozmawiając , śmiejąc się. Szczęśliwe małżeństwo. Ale ta kolacja nie była bezinteresowna. Mężczyzna miał pewne plany. Już od dawna myślał o dziecku, ale nie chciał naciskać na swoją żonę. Dzisiaj uznał, że to będzie najlepszy moment.
- Musimy  porozmawiać.. - zaczął.
- Mam się bać ? - zaśmiała się.
- Diana.. Co byś powiedziała na małego Reus' a ? - zapytał nie pewnie. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.
- Mówisz poważnie ? 
- Jak najbardziej. - uśmiechnął się. 
- Och... Zaskoczyłeś mnie.. - przełknęła głośno ślinę i upiła łyk wina.
- Jeżeli chcesz, możemy poczekać.. 
- Nie, nie.. Znaczy no dobrze.. Fajnie byłoby mieć takiego małego piłkarza.- powiedziała już zdecydowana.
- No to co.. zaczynamy od dziś ? - poruszył zabawnie brwiami na co dziewczyna wybuchła śmiechem. 

- Zboczeniec..- uderzyła go lekko w ramię.
- Już od razu zboczeniec.. Chce po prostu jak najszybciej dotknąć cię tam.. i pocałować cię tam.. - tym razem oboje wybuchli śmiechem. 
- Przestań głupku. - przerwała mu, gdy próbował wymieniać znowu.
- To co jedziemy do domu ? - zapytał opanowując śmiech.
- Możemy, ale nie po to poco byś chciał. - pokazała mu język.
- Wiem, że masz fajny język, ale nie musisz się nim tak chwalić. Jeszcze komuś się spodoba i co będzie ?.
- Płać idioto i nie gadaj więcej..
   
- Poinformował pana jakoś o chorobie ? - zapytała ciekawa.
- No tak, przecież dzwonił... Diana co się dzieje ? - mężczyzna nie rozumiał zachowania kobiety. Nigdy się tak nie zachowywała.
- Muszę już iść, miło było pana znowu zobaczyć. - pożegnała się jak najszybciej i pobiegła do Mario.
- Mario daj kluczyki muszę coś załatwić. - powiedziała pośpiesznie.
- Trzymaj i pozdrów go - rzucił jej chciany przedmiot, dobrze wiedział, gdzie zamierza jechać. Nie był z tego zadowolony. Wiedział, że jak Marco zacznie ją przepraszać i kokietować ona mu uwierzy, bo przecież tak bardzo go kocha. A on ? On wierzy w to, że będą razem. On wierzy, że ona czuje to samo.
          Gdy tylko dojechała do.. No właśnie gdzie ? Do własnego domu ? To już nie jest jej dom. A więc gdy tylko dojechała pod dom Marco, jak najszybciej wyszła z samochodu i wparowała do jego domu. Nie znalazła go ani w salonie, ani w kuchni, udała się na górę, ale gdy była coraz bliżej sypialni zaczęła obawiać się tego co tam zastanie. Może Angelina tu już mieszka, może jakaś inna panienka ?. Otworzyła delikatnie drzwi i...


_______________________________________________
Jestem..
Z nie za fajnym humorkiem, bo nasza Borussia znowu przegrała..
Ale ja i tak wierzę, że podniesie się z tego ! <3 Heja BVB <3
Co do rozdziału to mi się nie podoba.. :(
A co wy sądzicie ?
Pozdrawiam. ♥ 

wtorek, 14 października 2014

ROZDZIAŁ VI

 „ Jeśli upadnę nie ciesz się moją klęską,
szybko się pozbieram,
odniosę zwycięstwo !  ”





               Smutna dziewczyna na ziemi siedziała, tylko muzyka jej płacz zagłuszała, jeszcze przed chwilą uśmiech uroczy, a teraz zaciśnięte usta i zamknięte oczy, znak życia tylko łzy dają, które płyną po policzkach i nie przestają... 
                   Jeszcze przed chwilą tryskała energią, a teraz siedzi w swoim pokoju z paczką chusteczek i wypłakuje smutki w poduszkę. Nie miała siły pójść do Łukasza „ na piwo ” , nie miała ochoty się z kimś widzieć, szczególnie z Marco i Angeliną, ale była tylko jedna osoba, którą wpuściła do pokoju. Mario. To on był zawsze przy niej, to on opiekował się nią, gdy miała jakieś problemy; to on zawsze pamiętał o jej urodzinach, imieninach. To on pierwszy pogratulował jej zdanego prawa jazdy; to on znał jej wszystkie sekrety, wady, ale mimo to cały czas był przy niej. On kochał ją prawdziwie, jak mężczyzna kocha kobietę, ale ona kochała go na swój sposób, kochała go tak, jak kocha się swojego najlepszego przyjaciela.
           Głaskał ją po włosach, próbując uspokoić. Było to bardzo trudne, ale jemu to nie przeszkadzało wiedział co ma zrobić, bo przecież zna ją jak mało kto.
- A pamiętasz jak byliśmy na imprezie urodzinowej Moritz'a ? - zapytał uśmiechając się. Jego szczęście wydało się większe, gdy tylko zobaczył uśmiech na twarzy Diany.
- Jak mogłabym zapomnieć ?. 
                    
                    Zniecierpliwiony chłopak czekał na swoją przyjaciółkę, która już od godziny wybierała odpowiedni strój na imprezę urodzinową Leitner'a. Z uśmiechem na twarzy krzyczał swoje ulubione zdanie, które zawsze wypowiadał, gdy gdzieś razem wychodzili. 
- Spóźnimy się; znowu; przez ciebie !. - zaśmiał się. 
- O przepraszam bardzo, przez ciebie się ostatnio spóźniliśmy, bo przecież musiałeś godzinę układać włosy ! - powiedziała, gestykulując rękami  wychodząc z łazienki. 
- A kto mi tą fryzurę cały czas niszczył ? - zapytał z udawaną złością.
- No bo wyglądałeś beznadziejnie ! - przewróciła oczami i  pokazała mu język. 
                Po krótkiej wymianie zdań , wreszcie ruszyli w stronę domu młodego Niemca. Jeszcze w samochodzie Diana oznajmiła swojemu przyjacielowi, że nie będzie go wynosiła, gdy ten będzie „ zalany w trzy dupy ”. Z uśmiechem na ustach weszli do chyba najgłośniejszego domu w Dortmundzie. Byli już trochę spóźnieni i jak się okazało przyszli ostatni, ale nikomu to nie przeszkadzało. Diana usiadła przy stoliku, gdzie siedziały partnerki piłkarzy, a Mario zajął miejsce przed telewizorem z chłopakami, którzy od razu podali mu „ napój Bogów ”, jak to w zwyczaju mieli nazywać piwo. 
- Nie wiem czy władze Borussii dobrze zrobiły kupując tego całego Reus'a z Mönchengladbach. - oznajmiła Agata. 
- Czemu tak uważasz ? Może dobrze mu pójdzie... W sumie dobrze sobie radził w Galdbach. - obruszył się Błaszczykowski.
- Aguś.. Ja znam go z reprezentacji i wiem, że dobrze gra i dobrze się z nim dogaduję.. - odparł Mario.
- Zobaczymy.. Wspomnicie moje słowa.- stawiała na swoim blondynka.
- Dianuuuuś.. - zawołał Götze, który aktualnie grał w Fifę z Hummels'em.- Prowadzisz dzisiaj bo ja już wypiłem.- uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
- Zapomnij.. Ja też już piłam. - zaśmiała się. 
- No to mamy problem.. - spojrzał kątem oka na swoją przyjaciółkę. - Zamówi się taksówkę. - machnął ręką.
- Ale nie pij więcej... Bo już ci się język plącze.. 
     Reszta czasu minęła w bardzo przyjemnej atmosferze i tak jak się dziewczyna spodziewała Mario nie będzie w stanie trzeźwości, ale nie wiedziała, że będzie robił, aż takie problemy. 
- Diana no chodź na nogach !..- krzyczał młody Niemiec. 
- No dobra chodźmy, ale siedź już cicho.. Jest trzecia w nocy, normalni ludzie już śpią. - zaśmiała się i zabrała go pod ramię. Szli parkiem by jak najmniej osób ich usłyszało, bo mężczyzna za nic w świecie nie chciał być cicho.
- Pokas jak se krecis, jak sym ciaem necis..- „ śpiewał ” jak najgłośniej.
- Skąd znasz takie piosenki ? - Diana w pewnym momencie nie wytrzymała i wybuchła głośnym śmiechem.
- Kuba i Łukasz nauczyli mnie polskich piosenek. - wypiął dumnie pierś. 
- No nieźle... - zaśmiała się, ale po chwili nie było jej do śmiechu.- Cicho ! Götze cicho siedź ! - upomniała go gdy znowu zaczął śpiewać Polskie piosenki, a po okolicy jeździła policja, która została zawiadomiona o tym, że po Dortmundzie chodzi „ jakaś dzicz, która ciągle krzyczy ”. Na nieszczęście Diany, Mario nie chciał być cicho i policja szybko zareagowała. 
               Po nocy spędzonej na izbie wytrzeźwień Mario musiał zapłacić kaucję. Nie było by w tym nic złego, gdyby miał te pieniądze przy sobie... Musieli zadzwonić do Fabiana - starszego brata Mario. Na szczęście Fabian szybko przyjechał i zapłacił. Policja obiecała, że prasa i kibice nie dowiedzą się o tym incydencie. 

- Zamówię pizze.. - oznajmił młody Niemiec. Chwycił za swój telefon i szukał wybranego numeru.
- Mario...- uśmiechnęła się do niego, a on od razu zrozumiał o co jej chodzi.
- No dobra niech będzie Vesuvio.
- Czytasz w myślach. - uśmiechnęła się do niego, pokazując swoje śnieżno białe zęby.
- Ale, żeby nie było następnym razem ja wybieram pizze. - zrobił śmieszną minę co jeszcze bardziej rozśmieszyło dziewczynę. 
- No dobrze..
- Piękny masz uśmiech. - ucałował ją w czoło i zaczął zamawiać pizze. 

        Na drugi dzień, Diana wstała z uśmiechem na ustach. Postanowiła, że nie będzie już płakać i użalać się nad sobą. Bo niby po co ? Marco i tak już dawno o niej zapomniał i jest szczęśliwy z Angeliną. Pomimo tego, że bardzo go kocha nie chce by widział, że sobie nie radzi. 
Ubrała się i postanowiła przygotować śniadanie. Mario nie błyszczy jako kucharz, więc samo się to nie zrobi, a już zwłaszcza on nie zrobi. Po dokładnym „ obczajeniu ” co znajduje się w lodówce, wiedziała już co zrobi: Kanapkę z chleba razowego z serkiem wiejskim i kiełkami rzodkiewki. Wiedziała, że Niemiec uwielbia takie kanapki.
          Gdy wszystko było już gotowe postanowiła obudzić śpiocha, bo dobrze wie, że gdyby tylko mógł spał by całymi dniami. Skoczyła na jego łóżko i włączyła jego „ ulubioną ” piosenkę. Chłopak od razu podskoczył, a Diana zaczęła się śmiać. 
- Chodź na śniadanie. - opanowała śmiech i wstała z łóżka.
- Zrobiłaś śniadanie ? - zdziwił się. - A co to za dobry humorek, co ? - zapytał podejrzanie i zrobił śmieszną minę i dziewczyna znów wybuchła śmiechem.
- Jak nie będzie cię za dziesięć sekund na dole nie dostaniesz nic. - pokazała mu język i zeszła po schodach do kuchni, po drodze minął ją piłkarz.
- Tak może być ? Ile mam jeszcze czasu ?- zapytał siedząc na krześle.
- Götze, jak ci zaraz lutnę.. - zaśmiała się.
- No co ? - zapytał zdziwiony. - Mniam, kanapeczki.. 
- Mogę jechać z tobą na trening ? - zapytała niepewnie. Ale widząc minę piłkarza zaśmiała się pod nosem i usiadła obok na krześle.
- Chcesz jechać ? - zapytał w końcu.
- Tak, jeśli mogę. 
- No wiesz... Nie ma nic za darmo.. - uśmiechnął się i palcem wskazał na swój policzek. Diana ucałowała Niemca i poszła ubrać się w coś wygodniejszego.











_________________________________________
Witam was po długiej przerwie ! :)
Mam nadzieję, że nie zapomniałyście i nie macie mi za złe, że trwało to tak długo. 
Rozdział jest dłuższy, bo za długo z nim zwlekałam, ale myślę, że nie jest dobry. :/ Muszę wrócić do formy z pisaniem :) 
Kochane moje ! :* Komentujcie ! :D Następny rozdział w weekend ! :D ;*
Pozdrawiam. <3  


Hhahah.. kochane zdjęcie <3 ♥♥ 








sobota, 6 września 2014

ROZDZIAŁ V

„ Pomyślałam sobie, że jak już nie ma miłości ,
jak odejdzie albo umrze, to człowiek nie ma już nic 
lepszego w życiu do zrobienia, niż tylko pić i pić
i skończyć marnie, bo niby dlaczego nie.  ”




                       Miłość to opar westchnienia: Ulotny, lecz ciężki, płomień spojrzenia : zalotny, ale palący, morze łez : choć czyste, Jednak bezdenne. Miłość jest zaiste. Dławiąc żółcią i zbawczym balsamem, jest metodycznym szałem - wciąż tym samym.
 - Diana ? - Łukasz zaszedł ją od tyłu obejmując ramieniem.
- Co ona tu robi ? - zapytała drżącym głosem. Nie spodziewała jej się tu. Nie dość, że rozbiła jej małżeństwo to próbowała zniszczyć jej całe życie. Miała tego  dość. A Marco ? Jemu to wcale nie przeszkadza. Nie przeszkadzało mu to jak się do niego mizdrzyła, jak dotykała go wszędzie i jak muskała jego policzek.
- Jak pojechałem po Marco ona tam już była. - odpowiedział nie pewnie Polak. Nie miał pojęcia jak Diana  na to zareaguje. Doskonale wiedział, ze jest wrażliwą osobą i że Marco znaczy dla niej wszystko. - Nie przejmuj się nią. - próbował podnieść ją na duchu, przerwał mu zniecierpliwiony Niemiec.
- Idziecie już ? - zapytał.
- Tak idziemy. Wybaczcie, że musieliście czekać. - nagle obok brunetki pojawił się Mario, który z okna widział wszystko, jak tylko zobaczył Angelinę od razu skojarzył fakty i jak najszybciej ubrał koszulę.
 - To wsiadajcie. - powiedział lekko zdenerwowany blondyn. Zdziwił się na widok swojego najlepszego przyjaciela. Zaczął również podejrzewać, że między nimi może coś być.
- Dziękuję. - Diana tylko szepnęła Mario na ucho. On odpowiedział na to uśmiechem.
            Jechali ponad pół godziny. Marco i Angelina prawie w ogóle się nie odzywali. Za to Diana, Mario i Łukasz gadali jak katarynki. Brunetka od razu zapomniała o towarzyszce męża. Uwielbiała to w nich, gdy tylko miała problem mogła zwrócić się z tym do przyjaciół  i zawsze mieli jakieś rozwiązanie, a jak nie mieli to przynajmniej próbowali ją rozśmieszyć.
       Gdy wysiedli Angelina od razu złapała rękę Marco co nie uszło uwadze Diany. Miała ochotę uderzyć ją w tą jej śliczną buźkę, ale co by to dało ? Nawet jeśli by ją uderzyła pokazałaby swoją słabość. Towarzyszka Reus 'a od razu zauważyła postawę brunetki i uśmiechnęła się do niej by pokazać, że jest „ górą ”.
          Po ponad dwóch godzinach występ Katy się skończył. Diana  dała upust swoim emocją i zaczęła płakać. Zawsze była wrażliwa i płakała na takich spektaklach. Chcieli pogratulować Katy występu, ale nie mogli bo dziewczyna od razu została zabrana do Domu Dziecka, więc Łukasz zaprosił wszystkich do siebie na małe piwo.

_______________________________________
Wybaczcie, że tak długo musiałyście czekać na rozdział , ale rozumiecie : szkoła, treningi, mecze.. Tyle tego jest ! :/
Mam nadzieję, że nie zawiodłam was tym rozdziałem ;c ;*



Kagawa powrócił ! ♥ ;D



Konnichiwa Samuraju, tęskniliśmy ! <3 ♥


Pozdrawiam gorąco ! <3 ♥




poniedziałek, 25 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ IV

„ Dla większości ludzi problem miłości tkwi przede
wszystkim w tym, żeby być kochanym, 
a nie w tym, by kochać, 
by umieć kochać... ”



                

                        W swoim dotychczasowym życiu zawodziła się już wiele razy. Na przyjaźni, na rodzinie, na szkole, na miłości. W zasadzie całe życie sprawia jej zawód. Zaczyna ją powoli do siebie zniechęcać. Tak jakby coś próbowało powiedzieć jej „ Jesteś zbędna, odejdź ”. Bywa, że nie ma kogoś kto mógłby przytulić i powiedzieć „ Nie martw się, przejdziemy przez to bagno razem ”. Ale tym razem ma kogoś takiego. Kogoś kto kocha ją bezgranicznie, kogoś kto oddałby za nią życie. Tym kimś jest Mario Götze . Zakochany po uszy w żonie swojego najlepszego przyjaciela. Zawsze starał się być przy niej. Ona też czuła, że jest dla niej ważny, ale tylko jako przyjaciel. Zawsze próbował ją rozweselać, tak jak teraz. 
- Mario ! Nie umiesz robić naleśników ! - zaśmiała się widząc jak swój przyjaciel dodaje octu do ciasta. - Nie dodaje się octu !.
- Znalazła się, mistrzyni robienia naleśników. - zaczął się śmiać i pokazał jej język. 
- Nie trzeba być mistrzem, żeby wiedzieć, że ocet tam jest nie potrzebny ! - zaczęła się śmiać i sypnęła mąką prosto w twarz Mario.
- Grabisz sobie młoda . - krzyknął i zaczęli się gonić po całym mieszkaniu. Dotarli do sypialni Diany. Nie miała innego wyjścia i przeprosiła młodego Niemca. Ten jednak nie był dłużny i uderzył ją poduszką. Zdenerwowana Diana zaczęła robić to samo. Po kilku minutach cały pokój był w pierzu od poduszek. 
- Mario stop ! Widzisz ten bałagan ?! Jak ja będę tu spać ?! - zapytała powstrzymując śmiech.
- Możesz spać ze mną. - ukazał się rząd białych zębów Niemca.
- Nie ma mowy ! Ostatnio jak z tobą spałam...
- Robiłem ci za poduszkę ! - przerwał jej. 
- Może, ale strasznie się pchałeś ! - zaczęła się śmiać. 
- Co wy tu robicie ?! - zapytał rozbawiony Piszczek, który przyszedł zobaczyć jak czuje się jego przyjaciółka.
- Łukasz ? My nic. - wyszczerzył się Mario.
- Właśnie widzę. - powiedział trochę poddenerwowany. - Diana idziemy ? - zapytał po chwili. Zupełnie zdezorientowana dziewczyna nie wiedziała o co chodzi Polakowi. 
- Ale gdzie ?.- zapytała w końcu.
- Pamiętasz jak obiecałaś Katy, tej z domu dziecka, że przyjedziesz z Marco na jej występ ?
- O Boże zapomniałam na śmierć. Poczekaj pójdę się przebrać. - powiedziała i szybko wyszła z pomieszczenia. 
W czasie gdy Diana ubierała się w łazience Łukasz zaczął rozmowę z Mario.
- Mario co ty wyprawiasz ?.
- O co ci chodzi ? - odpowiedział pytaniem na pytanie brunet.
- Nie zapominaj, że to żona twojego najlepszego przyjaciela. - powiedział z wyrzutem.
- To nie jest twoja sprawa. - warknął Niemiec.
- Jak chcesz, ale nawet nie wiesz jaki ból sprawisz Marco. 
Patrzyli na siebie jak na wrogów. Dziwne uczucie dla obojga. Jeszcze parę minut temu byli dobrymi kolegami z drużyny.
- Łukasz, on tam będzie ? - zapytała znienacka Diana, która ubrana była w krótką, czarną sukienkę, którą dostała od Marco. Uwielbia ją. Wiąże się z nią niesamowita historia. 
                                           - Mam coś dla ciebie. - powiedział i wręczył Dianie duże, czerwone pudełko. Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie i odebrała prezent. Delikatnie otworzyła, a jej oczom ukazała się śliczna sukienka.
- Jest piękna, dziękuję. - pocałowała blondyna w usta.
- Załóż i porywam cię gdzieś. - dziewczyna zrobiła to co kazał jej chłopak. Po przymierzeniu sukienki spojrzała na na niego z uśmiechem.
- Wyglądasz cudownie. - powiedział obejmując ją od tyłu i całując w szyję. 
- Dziękuję. - odpowiedziała i zrobiła zdjęcie swoim aparatem, który był na biurku obok szafy.
- Chodź, bo się spóźnimy. 
Po piętnastu minutach jazdy, Diana nie wytrzymała i zapytała wreszcie.
- Marco, długo jeszcze ? Gdzie my w ogóle jedziemy ?
- Jeszcze chwila słońce. - odpowiedział i uśmiechnął się pod nosem. Wiedział , że jego dziewczyna jest bardzo niecierpliwa. 
Jak dotarli na miejsce, Marco zaczął śmiać się z miny ukochanej. Nie spodziewała się, że chłopak zabierze ją na wzgórze. 
- Po co ten helikopter ? - zapytała w końcu po chwili ciszy.
- Głupie pytanie, skarbie. - odpowiedział i chwycił jej dłoń.
Weszli do śmigłowca. To wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili już byli wysoko nad ziemią. 
- Nie bój się. - Marco szepnął Dianie na ucho, bo doskonale wiedział, że boi się latać. Ona w odpowiedzi uśmiechnęła się do niego. Gdy lecieli już ponad półgodziny Diana zobaczyła napis na łące.

 Od razu spojrzała na uśmiechniętego Marco, który trzymał pierścionek. Nie spodziewała się czegoś takiego po ukochanym. Myślała, że nie chce na razie się żenić. Z tego wszystkiego łzy zaczęły jej lecieć po policzkach i bez  zastanowienia powiedziała, ważne w tej chwili słowa dla blondyna. „ Tak Marco, wyjdę za ciebie ”. Blondyn uśmiechnął się do niej i wsunął piękny pierścionek na jej palec. Potem czule ją pocałował.                                   





- Diana.. - urwał  na chwilę Łukasz, nie wiedząc jak to powiedzieć jego przyjaciółce. - On już czeka w samochodzie. - wydusił z siebie wreszcie.
- Rozumiem  -  ubrała swój ulubiony płaszcz i  wyszła z domu.
- A my pogadamy później - poinformował i wyszedł.
Mario został sam bijący się z myślami. Przecież on nie chce źle. Chce tylko by Diana była szczęśliwa. 



____________________________________________________

Witam was z nowym rozdziałem :)
Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu.. Mi osobiście się nie podoba.. Jest taki jakiś dziwny.. :/
Tylko pomysł z zaręczynami nawet mi się podoba, ale też nie do końca.. Miałam dać je w kawiarni i wypitej filiżance  po  kawie napisane „ Will you marry me ? ”, ale pomyślałam , że będzie to zbyt oczywiste... :/
Chciałabym wam jeszcze podziękować za dwadzieścia  komentarzy pod poprzednim rozdziałem !! Nawet nie wiecie jaki uśmiech u mnie wywołałyście :) 

Pewnie słyszałyście o tym, że Kevin opuścił w niedzielę trening wcześniej.. Ehh.. Rozumiem go.. Był zły za ten mecz, ale żeby od razu do kolegi z drużyny.. :/ 

Już nie zanudzam :)
Pozdrawiam gorąco ! <3 ;*