„ Dla większości ludzi problem miłości tkwi przede
wszystkim w tym, żeby być kochanym,
a nie w tym, by kochać,
by umieć kochać... ”
W swoim dotychczasowym życiu zawodziła się już wiele razy. Na przyjaźni, na rodzinie, na szkole, na miłości. W zasadzie całe życie sprawia jej zawód. Zaczyna ją powoli do siebie zniechęcać. Tak jakby coś próbowało powiedzieć jej „ Jesteś zbędna, odejdź ”. Bywa, że nie ma kogoś kto mógłby przytulić i powiedzieć „ Nie martw się, przejdziemy przez to bagno razem ”. Ale tym razem ma kogoś takiego. Kogoś kto kocha ją bezgranicznie, kogoś kto oddałby za nią życie. Tym kimś jest Mario Götze . Zakochany po uszy w żonie swojego najlepszego przyjaciela. Zawsze starał się być przy niej. Ona też czuła, że jest dla niej ważny, ale tylko jako przyjaciel. Zawsze próbował ją rozweselać, tak jak teraz.
- Mario ! Nie umiesz robić naleśników ! - zaśmiała się widząc jak swój przyjaciel dodaje octu do ciasta. - Nie dodaje się octu !.
- Znalazła się, mistrzyni robienia naleśników. - zaczął się śmiać i pokazał jej język.
- Nie trzeba być mistrzem, żeby wiedzieć, że ocet tam jest nie potrzebny ! - zaczęła się śmiać i sypnęła mąką prosto w twarz Mario.
- Grabisz sobie młoda . - krzyknął i zaczęli się gonić po całym mieszkaniu. Dotarli do sypialni Diany. Nie miała innego wyjścia i przeprosiła młodego Niemca. Ten jednak nie był dłużny i uderzył ją poduszką. Zdenerwowana Diana zaczęła robić to samo. Po kilku minutach cały pokój był w pierzu od poduszek.
- Mario stop ! Widzisz ten bałagan ?! Jak ja będę tu spać ?! - zapytała powstrzymując śmiech.
- Możesz spać ze mną. - ukazał się rząd białych zębów Niemca.
- Nie ma mowy ! Ostatnio jak z tobą spałam...
- Robiłem ci za poduszkę ! - przerwał jej.
- Może, ale strasznie się pchałeś ! - zaczęła się śmiać.
- Co wy tu robicie ?! - zapytał rozbawiony Piszczek, który przyszedł zobaczyć jak czuje się jego przyjaciółka.
- Łukasz ? My nic. - wyszczerzył się Mario.
- Właśnie widzę. - powiedział trochę poddenerwowany. - Diana idziemy ? - zapytał po chwili. Zupełnie zdezorientowana dziewczyna nie wiedziała o co chodzi Polakowi.
- Ale gdzie ?.- zapytała w końcu.
- Pamiętasz jak obiecałaś Katy, tej z domu dziecka, że przyjedziesz z Marco na jej występ ?
- O Boże zapomniałam na śmierć. Poczekaj pójdę się przebrać. - powiedziała i szybko wyszła z pomieszczenia.
W czasie gdy Diana ubierała się w łazience Łukasz zaczął rozmowę z Mario.
- Mario co ty wyprawiasz ?.
- O co ci chodzi ? - odpowiedział pytaniem na pytanie brunet.
- Nie zapominaj, że to żona twojego najlepszego przyjaciela. - powiedział z wyrzutem.
- To nie jest twoja sprawa. - warknął Niemiec.
- Jak chcesz, ale nawet nie wiesz jaki ból sprawisz Marco.
Patrzyli na siebie jak na wrogów. Dziwne uczucie dla obojga. Jeszcze parę minut temu byli dobrymi kolegami z drużyny.
- Łukasz, on tam będzie ? - zapytała znienacka Diana, która ubrana była w krótką, czarną sukienkę, którą dostała od Marco. Uwielbia ją. Wiąże się z nią niesamowita historia.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział i wręczył Dianie duże, czerwone pudełko. Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie i odebrała prezent. Delikatnie otworzyła, a jej oczom ukazała się śliczna sukienka.
- Jest piękna, dziękuję. - pocałowała blondyna w usta.
- Załóż i porywam cię gdzieś. - dziewczyna zrobiła to co kazał jej chłopak. Po przymierzeniu sukienki spojrzała na na niego z uśmiechem.
- Wyglądasz cudownie. - powiedział obejmując ją od tyłu i całując w szyję.
- Dziękuję. - odpowiedziała i zrobiła zdjęcie swoim aparatem, który był na biurku obok szafy.
- Chodź, bo się spóźnimy.
Po piętnastu minutach jazdy, Diana nie wytrzymała i zapytała wreszcie.
- Marco, długo jeszcze ? Gdzie my w ogóle jedziemy ?
- Jeszcze chwila słońce. - odpowiedział i uśmiechnął się pod nosem. Wiedział , że jego dziewczyna jest bardzo niecierpliwa.
Jak dotarli na miejsce, Marco zaczął śmiać się z miny ukochanej. Nie spodziewała się, że chłopak zabierze ją na wzgórze.
- Po co ten helikopter ? - zapytała w końcu po chwili ciszy.
- Głupie pytanie, skarbie. - odpowiedział i chwycił jej dłoń.
Weszli do śmigłowca. To wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili już byli wysoko nad ziemią.
- Nie bój się. - Marco szepnął Dianie na ucho, bo doskonale wiedział, że boi się latać. Ona w odpowiedzi uśmiechnęła się do niego. Gdy lecieli już ponad półgodziny Diana zobaczyła napis na łące.
Od razu spojrzała na uśmiechniętego Marco, który trzymał pierścionek. Nie spodziewała się czegoś takiego po ukochanym. Myślała, że nie chce na razie się żenić. Z tego wszystkiego łzy zaczęły jej lecieć po policzkach i bez zastanowienia powiedziała, ważne w tej chwili słowa dla blondyna. „ Tak Marco, wyjdę za ciebie ”. Blondyn uśmiechnął się do niej i wsunął piękny pierścionek na jej palec. Potem czule ją pocałował.
- Diana.. - urwał na chwilę Łukasz, nie wiedząc jak to powiedzieć jego przyjaciółce. - On już czeka w samochodzie. - wydusił z siebie wreszcie.
- Rozumiem - ubrała swój ulubiony płaszcz i wyszła z domu.
- A my pogadamy później - poinformował i wyszedł.
Mario został sam bijący się z myślami. Przecież on nie chce źle. Chce tylko by Diana była szczęśliwa.
____________________________________________________
Witam was z nowym rozdziałem :)
Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu.. Mi osobiście się nie podoba.. Jest taki jakiś dziwny.. :/
Tylko pomysł z zaręczynami nawet mi się podoba, ale też nie do końca.. Miałam dać je w kawiarni i wypitej filiżance po kawie napisane „ Will you marry me ? ”, ale pomyślałam , że będzie to zbyt oczywiste... :/
Chciałabym wam jeszcze podziękować za dwadzieścia komentarzy pod poprzednim rozdziałem !! Nawet nie wiecie jaki uśmiech u mnie wywołałyście :)
Pewnie słyszałyście o tym, że Kevin opuścił w niedzielę trening wcześniej.. Ehh.. Rozumiem go.. Był zły za ten mecz, ale żeby od razu do kolegi z drużyny.. :/
Już nie zanudzam :)
Pozdrawiam gorąco ! <3 ;*
- Mario ! Nie umiesz robić naleśników ! - zaśmiała się widząc jak swój przyjaciel dodaje octu do ciasta. - Nie dodaje się octu !.
- Znalazła się, mistrzyni robienia naleśników. - zaczął się śmiać i pokazał jej język.
- Nie trzeba być mistrzem, żeby wiedzieć, że ocet tam jest nie potrzebny ! - zaczęła się śmiać i sypnęła mąką prosto w twarz Mario.
- Grabisz sobie młoda . - krzyknął i zaczęli się gonić po całym mieszkaniu. Dotarli do sypialni Diany. Nie miała innego wyjścia i przeprosiła młodego Niemca. Ten jednak nie był dłużny i uderzył ją poduszką. Zdenerwowana Diana zaczęła robić to samo. Po kilku minutach cały pokój był w pierzu od poduszek.
- Mario stop ! Widzisz ten bałagan ?! Jak ja będę tu spać ?! - zapytała powstrzymując śmiech.
- Możesz spać ze mną. - ukazał się rząd białych zębów Niemca.
- Nie ma mowy ! Ostatnio jak z tobą spałam...
- Robiłem ci za poduszkę ! - przerwał jej.
- Może, ale strasznie się pchałeś ! - zaczęła się śmiać.
- Co wy tu robicie ?! - zapytał rozbawiony Piszczek, który przyszedł zobaczyć jak czuje się jego przyjaciółka.
- Łukasz ? My nic. - wyszczerzył się Mario.
- Właśnie widzę. - powiedział trochę poddenerwowany. - Diana idziemy ? - zapytał po chwili. Zupełnie zdezorientowana dziewczyna nie wiedziała o co chodzi Polakowi.
- Ale gdzie ?.- zapytała w końcu.
- Pamiętasz jak obiecałaś Katy, tej z domu dziecka, że przyjedziesz z Marco na jej występ ?
- O Boże zapomniałam na śmierć. Poczekaj pójdę się przebrać. - powiedziała i szybko wyszła z pomieszczenia.
W czasie gdy Diana ubierała się w łazience Łukasz zaczął rozmowę z Mario.
- Mario co ty wyprawiasz ?.
- O co ci chodzi ? - odpowiedział pytaniem na pytanie brunet.
- Nie zapominaj, że to żona twojego najlepszego przyjaciela. - powiedział z wyrzutem.
- To nie jest twoja sprawa. - warknął Niemiec.
- Jak chcesz, ale nawet nie wiesz jaki ból sprawisz Marco.
Patrzyli na siebie jak na wrogów. Dziwne uczucie dla obojga. Jeszcze parę minut temu byli dobrymi kolegami z drużyny.
- Łukasz, on tam będzie ? - zapytała znienacka Diana, która ubrana była w krótką, czarną sukienkę, którą dostała od Marco. Uwielbia ją. Wiąże się z nią niesamowita historia.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział i wręczył Dianie duże, czerwone pudełko. Dziewczyna spojrzała na niego niepewnie i odebrała prezent. Delikatnie otworzyła, a jej oczom ukazała się śliczna sukienka.
- Jest piękna, dziękuję. - pocałowała blondyna w usta.
- Załóż i porywam cię gdzieś. - dziewczyna zrobiła to co kazał jej chłopak. Po przymierzeniu sukienki spojrzała na na niego z uśmiechem.
- Dziękuję. - odpowiedziała i zrobiła zdjęcie swoim aparatem, który był na biurku obok szafy.
- Chodź, bo się spóźnimy.
Po piętnastu minutach jazdy, Diana nie wytrzymała i zapytała wreszcie.
- Marco, długo jeszcze ? Gdzie my w ogóle jedziemy ?
- Jeszcze chwila słońce. - odpowiedział i uśmiechnął się pod nosem. Wiedział , że jego dziewczyna jest bardzo niecierpliwa.
Jak dotarli na miejsce, Marco zaczął śmiać się z miny ukochanej. Nie spodziewała się, że chłopak zabierze ją na wzgórze.
- Po co ten helikopter ? - zapytała w końcu po chwili ciszy.
- Głupie pytanie, skarbie. - odpowiedział i chwycił jej dłoń.
Weszli do śmigłowca. To wszystko działo się tak szybko. W jednej chwili już byli wysoko nad ziemią.
- Nie bój się. - Marco szepnął Dianie na ucho, bo doskonale wiedział, że boi się latać. Ona w odpowiedzi uśmiechnęła się do niego. Gdy lecieli już ponad półgodziny Diana zobaczyła napis na łące.
Od razu spojrzała na uśmiechniętego Marco, który trzymał pierścionek. Nie spodziewała się czegoś takiego po ukochanym. Myślała, że nie chce na razie się żenić. Z tego wszystkiego łzy zaczęły jej lecieć po policzkach i bez zastanowienia powiedziała, ważne w tej chwili słowa dla blondyna. „ Tak Marco, wyjdę za ciebie ”. Blondyn uśmiechnął się do niej i wsunął piękny pierścionek na jej palec. Potem czule ją pocałował.
- Diana.. - urwał na chwilę Łukasz, nie wiedząc jak to powiedzieć jego przyjaciółce. - On już czeka w samochodzie. - wydusił z siebie wreszcie.
- Rozumiem - ubrała swój ulubiony płaszcz i wyszła z domu.
- A my pogadamy później - poinformował i wyszedł.
Mario został sam bijący się z myślami. Przecież on nie chce źle. Chce tylko by Diana była szczęśliwa.
____________________________________________________
Witam was z nowym rozdziałem :)
Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu.. Mi osobiście się nie podoba.. Jest taki jakiś dziwny.. :/
Tylko pomysł z zaręczynami nawet mi się podoba, ale też nie do końca.. Miałam dać je w kawiarni i wypitej filiżance po kawie napisane „ Will you marry me ? ”, ale pomyślałam , że będzie to zbyt oczywiste... :/
Chciałabym wam jeszcze podziękować za dwadzieścia komentarzy pod poprzednim rozdziałem !! Nawet nie wiecie jaki uśmiech u mnie wywołałyście :)
Pewnie słyszałyście o tym, że Kevin opuścił w niedzielę trening wcześniej.. Ehh.. Rozumiem go.. Był zły za ten mecz, ale żeby od razu do kolegi z drużyny.. :/
Już nie zanudzam :)
Pozdrawiam gorąco ! <3 ;*