sobota, 18 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XVII

  „ Ranimy się, kłócimy i krzyczymy czasem głośniej niż 
jest to potrzebne, ale gdzieś między to wplatamy
miłość i wiarę w to, że każdy dzień jest kolejną cegiełką umacniającą mur,
który nazywamy naszym wspólnym życiem. ”


               Miłość jest kombinacją podziwu, szacunku i namiętności. Jeśli żywe jest choć jedno z tych uczuć, to nie ma co robić szumu. Jeśli dwa, to może nie jest to mistrzostwo świata, ale blisko. A jeśli wszystkie trzy , to śmierć jest już nie potrzebna: trafiłeś do nieba za życia.
               Pierwszy stycznia, godzina dwunasta. Dwudziestolatka otwiera delikatnie oczy i nie może uwierzyć w to co stało się w nocy. Poczuła się fatalnie pomimo , że bardzo tego chciała. Tęskniła za Marco, za jego czułym dotykiem. Tylko w jego ramionach czuła się najlepiej. Zerknęła na śpiącego blondyna i próbowała wyswobodzić się z uścisku mężczyzny jednocześnie starając się go nie obudzić. Udało jej się to, a po chwili schodziła już po schodach prowadzących na recepcję. Oddała klucz, który w prawdzie nie był jej potrzebny, i już miała wyjść szukać Mario, gdy recepcjonistka ją zatrzymała.
- Pani Reus..- usłyszała cichy, zachrypnięty głos blondynki. - Jeśli chciałaby pani, mogłabym dać zapasowy klucz do pokoju. - uśmiechnęła się.
- Och.. Oczywiście. Dziękuję bardzo. - odebrała klucz od dziewczyny i już szła na górę, gdy nagle usłyszała krzyki. Zaciekawiona i jednocześnie zaniepokojona wróciła w poprzednie miejsce i zobaczyła jak mężczyzna w średnim wieku nerwowo kłóci się z młodą recepcjonistką. Nie wyglądało to na sprzeczkę klienta z pracodawcą. Niemka stała tak obserwując całą sytuację, ale jak tylko zobaczyła, że mężczyzna uderzył kobietę postanowiła wkroczyć.
- Co pan robi ? - zapytała oburzona i popchnęła mężczyznę. Zawsze była odważna i nie bała się kogoś uderzyć. Taki miała charakter: na ogół miła, pogodna dziewczyna, ale gdy widzi czyjeś cierpienie, albo przemoc nad słabszymi, nie zastanawia się długo, by wkroczyć. 
- Niech się pani nie wtrąca. - powiedział zdenerwowany.
- Proszę stąd wyjść, bo zadzwonię na policję. - oznajmiła i wyciągnęła telefon z torebki. Mężczyzna wyrwał jej urządzenie z ręki i rzucił na ziemię.
- Słuchaj smarkulo, nie będziesz mi rozkazywała, a tym bardziej straszyła. - przycisnął ją do ściany i zaczął podduszać. Brunetka od razu przypomniała sobie jak Marco uczył ją samoobrony i od razu zastosowała to na napastniku. Facet przez następne kilka minut zwijał się z bólu, w międzyczasie kobiety zadzwoniły na policję. 
- Dziękuję. 
- Drobiazg. Chodź opatrzymy to. - powiedziała z uśmiechem na twarzy. 
- Gdyby nie pani..- nie skończyła.
- Tylko nie pani... Diana jestem. - podała jej rękę.
- Patrycja. 
- Masz ciekawy akcent. Skąd jesteś?
- Z Polski. 
Kobiety rozmawiały chwilę, a potem Diana poszła się przebrać. Nadal nie wiedziała o co chodziło temu mężczyźnie. Dlaczego się tak zachowywał ? Na pewno nie chodziło tu o zły pokój, bo o taką błahostkę ?
           Po porannej toalecie Niemka przebrała się i postanowiła poszukać Mario. Dobrze wiedziała, że młody piłkarz lubi zaszaleć. Znalazła go śpiącego w klubie. Uśmiechnęła się sama do siebie i postanowiła obudzić chłopaka.
- Mario obudź się.. - delikatnie szarpnęła ramieniem pijanego Niemca.
- Jeszcze chwila mamo.- wymruczał.
- Mario obiad. - krzyknęła.
- Co ? Co na obiad. - zapytał, a dziewczyna wybuchła śmiechem. - Fajnie, że się ze mnie śmiejesz. -powiedział obrażony.
- Och.. Wybacz, że uraziłam twoją męską dumę.
- Jaki obiad ? - do rozmowy wtrącił się zaspany i skacowany Piszczek.
- Nie zrozumiesz..- uśmiechnęła się Diana.
- Chłopaki wyglądacie wspaniale.- zakpił Marco, który przyszedł do klubu po tym jak obudził się sam w łóżku. Liczył na to, że Niemka obudzi się później niż on.
- Marco kochanie, tak się cieszę, że jesteś.. Miałem taki okropny sen. - poskarżył się najmłodszy.
- A widzisz młody, ja akurat miałem piękny sen..- rozmarzył się. - Piękna dziewczyna, cudowna noc..- nie dokończył.
- Dobra, dobra.. skończ.- zaśmiał się Łukasz.
- Gdzie Ewa i Agata ? - dziewczyna zignorowała zachowanie męża.
- Ewa wracała z tobą do hotelu.- oznajmił Polak.
- Uuu.. ktoś tu za dużo wypił i nic nie pamięta. - zakpił zadowolony Mario.
- Zamknij się Götze. - warknęła na niego.
- Po nazwisku, Reus ? - podniósł prawą brew.
            Dziewczyna nie wytrzymała tego i wyszła. Sama nie wie dlaczego uniosła się tak na Mario, po prostu czasami strasznie ją denerwuje. Szła zamyślona na plażę. Usiadła na piasku i biła się z myślami. 
- Dlaczego rano uciekłaś ? - usłyszała męski, zachrypnięty głos. 
- Nie uciekłam. - stwierdziła.
Chwile siedzieli w ciszy.
- Powiedz coś.- bąknął nagle. Podniosła na niego swoje smutne oczy.
- Co byś chciał usłyszeć ? - zapytała szeptem.
- Że też mnie kochasz, że wszystko będzie dobrze i mi wybaczysz. - cicho westchnął. 
- O czym myślałeś, kiedy byłeś z nią ? Co czułeś ? Satysfakcję ? Pomyślałeś wtedy o mnie ? O tym, jak będę się czuć ? Jak każdej nocy będę myślała, że ona przez ten cały czas trzymała w ramionach moje całe życie, że dotykała ciała, które ja tak pokochałam i patrzyła w oczy, których nigdy nie zapomnę. - schowała twarz w dłoniach. 
- Kocham cię. - powiedział,
- Miłość polega na wierności i zaufaniu, wiesz ? - warknęła zapłakana.
- Robię, co w mojej mocy, żeby nie dać ci powodów do zazdrości, ale podoba mi się twoja zachłanność. Chcę żebyś o mnie walczyła. Chcę, żeby ci na mnie zależało. Chcę, żebyś szalała na moim punkcie. Zachłanność bez zaufania jest jednak piekłem. Jeśli mi nie ufasz, to nie mamy nic. 
- Zaufanie działa w dwie strony. - odparła. 
- Diana..Spróbujmy znowu. Naprawmy to.. - popatrzył na nią. 
- Tego nie da się naprawić. - oznajmiła i ruszyła w stronę hotelu. Mężczyzna tylko odprowadzał ją wzrokiem i ze złości uderzył pięścią w piasek. 

_____________________________________

Witajcie ! :D 
Na początku chciałabym wam podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Myślałam, że nikt nie będzie chciał tego czytać, a tym bardziej skomentować, bo dawno nie dodałam tu żadnego rozdziału. 
Dzisiaj grają nasze pszczółki ! :D Mam nadzieję, że wygrają ! Muszą ! :D HEJA BVB ! ♥
Pozdrawiam. ♥

środa, 15 kwietnia 2015

ROZDZIAŁ XVI

„ Im dłużej coś w sobie tłumisz, z tym większą siłą to kiedyś wybuchnie. ”



               
                  Sylwester. Jedyny dzień w roku kiedy możemy wyszaleć, zabawić się żegnając stary rok. Dla niektórych udany, dla innych może trochę mniej. Dla Diany Reus nie był to dobry rok, wręcz przeciwnie był koszmarny. Zdrada męża, wypadek, rozstanie i wiele innych nieprzyjemnych rzeczy. Ale mimo wszystko postanowiła bawić się w tym dniu jak najlepiej. Miała nadzieję, że nowy rok, nowy rozdział w życiu będzie początkiem czegoś dobrego. 
                    Wszystkie kobiety udały się w południe do fryzjera i jak można przypuszczać spędziły tam kilka godzin. Każda chciała wyglądać pięknie, wyjątkowo nie tylko dla swoich mężczyzn, ale  również dla siebie. Gdy wróciły zaczęły wybierać sukienki, co prawda niektóre miały już wybrane, ale, jak to kobiety, nie były zdecydowane. Najstarsza, czyli Ewa, zdecydowała się najszybciej i ubrała białą koszulę, z ćwiekami na kołnierzu, i czarną, rozkloszowaną spódnicę z wysokim stanem. Oczywiście postawiła na baleriny, tłumacząc, że nie wytrzyma całej nocy w butach na obcasie. 
Agata postanowiła zaszaleć i ubrała czerwoną sukienkę z baskinką i koronką na górze. W kwestii butów wybrała swoje ulubione czarne lity. Dwudziestolatka ubrała czarną, rozkloszowaną sukienkę z siateczką, a do tego zwyczajne, czarne szpilki. Panowie postawili na klasyk, czyli na eleganckie garnitury. 
                    Przyjaciele w klubie byli już od dwudziestej. Usiedli przy jednym stoliku i zamówili po drinku. 
- Młody, miałeś świetny pomysł żeby tu przyjechać. - powiedział Łukasz.
- Ja mam same dobre pomysły. - uśmiechnął się brunet. 
- Akurat. - mruknął Marco. 
- O co ci chodzi ? - zapytał oburzony Mario.
- O nic. Tylko.. - nie dokończył.
- Chłopaki znowu zaczynacie ? - przewrócił oczami Kuba. - Bawcie się, a nie kłóćcie. 
- Masz rację Kuba. - przytaknął Reus. - Dianuś, chodź zatańczyć. - wyciągnął rękę w stronę żony, a ta delikatnie ją ujęła i zaczęli kołysać się w rytm muzyki. Kątem oka obserwował ich Mario z niezadowoloną miną. 
                  Po dwugodzinnej zabawie Niemka poczuła, że musi się przewietrzyć. Wyszła przed klub i usiadła na ławce. Chwile potem ktoś usiadł obok niej. Ktoś kto zauważył jej nieobecność. 
- Jesteś szczęśliwa ? - zapytał. To pytanie wydaje się proste, choć wcale takie nie jest. Dziewczyna biła się z myślami. Powiedzieć mu prawdę, czy może najlepiej będzie skłamać. Ale tak właściwie kogo chciała okłamać jego, czy może bardziej siebie. Sama już nie wie. 
- Tak.. Dlaczego miałabym nie być ? 
- Do pełni szczęścia potrzeba miłości. - stwierdził. Co on chciał przez to powiedzieć ? Przecież jest z Mario i jest jej w tym związku dobrze, ale czy na pewno ? Ona dobrze wie, że jego nie okłamie. To jest jedna z tych nielicznych osób, które znają ją bardzo dobrze. 
- Kocham Mario. - powiedziała cicho.
- Nie tak jak on by chciał, kochasz go jak przyjaciela. 
- Sama już nie wiem. Kuba co ja mam robić. - schowała twarz dłoniach. Byłą tak bezsilna jak nigdy dotąd. 
- Diana, wiesz bardzo dobrze. Pomyśl co dla ciebie będzie najlepsze. Pomyśl przy kim będziesz szczęśliwa. - przytulił ją. Kuba zawsze był oparciem dla Niemki. W trudnych sytuacjach, o których nie mogła porozmawiać z Mario, pomagał jej właśnie on. - Chodźmy do środka. Zimno jest. 
               Czas tak szybko mijał, że zanim się obejrzeli już zaczęło się odliczanie do Nowego Roku. Diana stała u boku Mario z kieliszkiem szampana w ręce, wszyscy już sporo wypili z jednym małym wyjątkiem. Marco. Wypił tylko jednego drinka i jako jedyny myślał „ na trzeźwo ”. Gdy wybiła północ wszyscy złożyli sobie życzenia i oglądali pokaz fajerwerków. 
- Pomyślałaś życzenie ? - zapytał Mario.
- Oczywiście. - uśmiechnęła się do niego. 
- Czego sobie życzyłaś ? 
- Życzeń się nie mówi, bo inaczej się nie spełnią. - pocałowała go w policzek i weszła do środka. 
              Około trzeciej nad ranem dziewczyna postanowiła iść spać do hotelu. Próbowała znaleźć Mario, który miał ich kluczyk od pokoju, ale niestety nadaremnie. W końcu dała za wygraną i zapytała recepcjonistki czy nie mają wolnego pokoju. Gdy szukała odpowiedniego numeru ktoś chwycił ją za łokieć. 
- Pogadaj ze mną. - syknął cicho. 
- Nie mamy o czym. - wyszeptała. 
- Mamy. Kocham Cię. Brakuje mi ciebie i kompletnie sobie z tym nie radzę.- powiedział patrząc jej w oczy. Mówił całą prawdę. Chciał to wreszcie wyrzucić z siebie. 
- To masz problem. - zaśmiała się głośno, choć wcale nie było jej do śmiechu. 
- Zmieniłaś się, Mario cię zmienił. - zasugerował.
- Nie skarbie, to twoje odejście mnie zmieniło. To przez ciebie jestem na dnie i nie radzę sobie z niczym, zraniłeś mnie i czego teraz ode mnie oczekujesz ?
- Wierzę w to, że cię odzyskam. - rzucił.
- Marco. Daj mi spokój. Marzę tylko o łóżku. - powiedziała zrezygnowana.
- W takim razie mamy podobne marzenia.
- Ty też marzysz o łóżku ? - zapytała.
- Marzę o tobie w moim łóżku. - to zdanie wypowiedział wpatrując się w usta dziewczyny, a po chwili nie wytrzymując pocałował ją. Ona lekko oszołomiona oddawała pocałunki. Oboje bardzo tego pragnęli. Reus wziął dziewczynę na ręce i zaprowadził ją do swojego pokoju hotelowego.  Całował ją coraz mocniej, pchnął ją na łóżko, objął w talii, podciągnął wyżej na posłaniu. Przywarła do niego, wbiła palce w jego nagie plecy. Jego blizny były jak alfabet Braille'a. Blizny, których nabawił się przez nią. 


______________________
Witajcie ! :)
Na początku chciałabym was bardzo, ale to bardzo przeprosić za to, że dawno nie dodawałam tu żadnego rozdziału. Musiałam wszystko sobie ogarnąć. Nie zdziwię się jak  nie będziecie już chciały czytać moich wypocin, ani nie będziecie chciały mnie znać. Rozdziały będą dodawane w terminie ( postaram się je dodawać w terminie, bo jak już pewne wiecie trenuję piłkę ręczną i nożną i zawsze wypadają mi jakieś treningi, mecze, ligi, a do tego jeszcze szkoła.) Ale obiecuję, że poprowadzę do końca to opowiadanie, choć na razie nie zamierzam go kończyć :)) Pozdrawiam. <3