„ Tak samo się uśmiechasz i tak samo jesteś piękna,
tylko dawno w tym uśmiechu nie potrafię znaleźć szczęścia. ”
tylko dawno w tym uśmiechu nie potrafię znaleźć szczęścia. ”
Co trzeba zrobić żeby żyć wiecznie? Nic się nie da zrobić, tak samo jak trudno jest żyć z czymś co niszczy nas od środka, z czymś co nas ogłusza, rozkleja. Niektórzy ludzie wymyślają historie o życiu, który nazywają podarunkiem od Boga, według nich trzeba je przeżyć jak najlepiej i najgodniej, choć sami siedzą z nosem w książkach i obwiniają cały świat o niepowodzenie. Takich ludzi jest wielu na tym świecie. Inni uważają, że życie nie jest podarunkiem a pożyczką i urodziliśmy się po to, aby ją spłacić. Istnieje wiele teorii o życiu, ale często nie zdajemy sobie sprawy z tego jak powinno ono wyglądać.
Blondyn odwiózł Dianę pod dom Mario, ona rzuciła tylko krótkie „ cześć ” i trzasnęła drzwiami. Gdy tylko weszła poczuła pewien zapach, ale nie było to zbyt przyjemne i zaczęła się dusić. Szybko spostrzegła, że coś się przypaliło, więc jak najszybciej udała się do kuchni gdzie zastała Mario, który otwierał okno cicho klnąc pod nosem.
- Nawet na jeden dzień nie można cię zostawić samego. - zaśmiała się , czym dała o sobie znać. Młody Niemiec odwrócił się i wyściskał ukochaną.
- To nie zostawiaj więcej. - ukazał rząd białych zębów. - Próbowałem ugotować coś dla ciebie... Taką niespodziankę ci zrobić. - wyjaśnił powód całego bałaganu w kuchni.
- To może razem coś upichcimy teraz. - zaśmiała się i pocałowała go w policzek.
- Czemu tylko w policzek. - udał z udawanym smutkiem. - Liczyłem na coś więcej. - uśmiechnął się chytrze po chwili, a dziewczyna już wiedziała, że nie odpuści i liczy na coś więcej. Pocałowała go szybko w usta i powiedziała cicho „ potem ”. Zaczęli przygotowania do obiadu. Początkowo nie mieli pomysłu, bo większość składników jakie były Mario wykorzystał do zrobienia „ niespodzianki ” i wszyscy wiemy jak to się skończyło.
Gdy tylko zjedli obiad udali się na SIP. Dzisiaj Borussia grała mecz z Hamburgiem. Mario poszedł do szatni a Diana usiadła na trybunach. Miała na sobie koszulkę z nazwiskiem „ Götze”, czarne rurki i w takim samym kolorze botki DeeZee na obcasie. Przed każdym meczem żółto- czarnych towarzyszy jej strach, ale także ogromne szczęście, że może kibicować swojej ukochanej drużynie w dodatku, której barwy reprezentuje mąż. Tak nie przesłyszeliście się Diana nadal czuje coś do Reus' a , ale jest zbyt dumna by wybaczyć zdradę dlatego przez to wszystko cierpi. Obok niej usiadła Ewa. Kobiety od pierwszego spotkania nawiązały dobry kontakt dlatego często ze sobą bywały. Dla Niemki Ewa była jak starsza siostra, która zawsze pomoże w każdej sytuacji. Polka miała podobnie, traktowała dwudziestolatkę jak młodszą siostrę.
- Dawno nie siedziałam na tych trybunach i nie kibicowałam. - zaczęła młodsza. Od czasu wypadku nie miała okazji zasiąść na tych krzesełkach, które wiążą ze sobą tyle wspomnień. Uśmiechała się od ucha do ucha móc znowu tu być.
- A ja dawno nie kibicowałam z tobą. - oznajmiła i posłała jej szczery uśmiech. Ewa była szczerą osobą i nigdy nikogo nie udawała, dlatego wszyscy mieli do niej ogromny szacunek.
- Gdzie masz Sarę ? - zapytała. Często żona Piszczka zabierała ze sobą pociechę, szczególnie wtedy kiedy były mecze w Dortmundzie. Gdy grali na wyjeździe zdarzało się to rzadziej, w sumie można było to zliczyć na palcach u jednej ręki.
- Z mamą została. - wstała z zajmowanego miejsca i pomachała w stronę kobiety. Niemka szybko spojrzała w tamtym kierunku, ale nie rozpoznała jej. Usłyszała ciche „ przepraszam ” od przyjaciółki, a po chwili ułożyła sobie to wszystko w głowie. Zadowolona Angelina zmierzała w ich kierunku. Dianie natychmiast uśmiech znikł z twarzy. W głowie miała tylko jedno pytanie - „ Czy ten związek Marco z Angeliną jest na poważnie ? ” Odpowiedziała sobie sama. „ Widocznie tak, jeśli ona przychodzi na jego mecz. ”
- Hej dziewczyny. - ucałowała obie w policzek, jakby były nie wiadomo jakimi przyjaciółkami. Usiadła obok Niemki, uśmiechając się w stronę murawy. Piłkarze skończyli już rozgrzewkę i udawali się do szatni. Marco spojrzał w ich stronę i pomachał. Angelina od razu mu odmachała.
Po kilkunastu minutach piłkarze ponownie pojawili się na murawie, ale tym razem w odpowiednich strojach z nazwiskami na plecach. Przywitali się i zaczęli grać. Diana nie mogła przestać myśleć, cały czas miała nadzieję, że jej małżeństwo z Marco nadal będzie trwać, ale w sumie dała nadzieję Mario i bardzo tego żałuje. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nic nie może zrobić. Poderwała się z krzesła, gdy tylko Ewa zaczęła piszczeć ze szczęścia. Jeden do zera dla pszczółek. Bramkę strzelił Mario, który pobiegł w stronę naszego sektora i pokazał serduszko. Była pewna, że ten gest był skierowany do niej. Odwzajemniła to tylko lekkim uśmiechem, ale jak można się było domyślić nie był on szczery. Wynik utrzymał się do przerwy.
- Idziemy kupić sobie piwo ? - zapytała Ewa. Diana uśmiechnęła się do niej i już miała coś powiedzieć, lecz uprzedziła ją nowa dziewczyna Reus' a.
- Ja nie mogę, staramy się z Marco o dziecko, a lekarz powiedział, że najlepiej nie pić dużo alkoholu. - oznajmiła, a dwudziestolatka poczuła jak wielka gula rośnie u niej w gardle i nie może nic powiedzieć. Ale żeby nie wyjść na bezduszną egoistkę wymusiła uśmiech, gest ten był dla niej ciężki do wykonania.
- Gratuluję, od zawsze marzył o dziecku. - te kilka słów wypowiadała z takim trudem jakby umierała, w sumie tak samo się czuła.
- To my się napijemy piwa, a tobie przyniesiemy sok. - uratowała ją w tym momencie żona Piszczka. Wiedziała jak bardzo zabolały kobietę te słowa. Nie bardzo podobała jej się nowa wybranka pomocnika Borussii Dortmund, ale żeby nie zrobić jej przykrości zaprosiła ją do towarzystwa. Była wtedy w domu Marco, bo razem z mężem została zaproszona na kolację.
_______________________________
Wybaczcie, że tak późno i nudno... ;(
Nie wiem kiedy następny rozdział, ale nie będę już dodawać w jakimś określonym terminie, bo nie chce was rozczarować. Może napiszę coś za kilka dni, może za tydzień. Nie wiem. Mam tylko nadzieje, że nie zrezygnujecie z tego opowiadania i będziecie razem ze mną.
Pozdrawiam. <3
- Nawet na jeden dzień nie można cię zostawić samego. - zaśmiała się , czym dała o sobie znać. Młody Niemiec odwrócił się i wyściskał ukochaną.
- To nie zostawiaj więcej. - ukazał rząd białych zębów. - Próbowałem ugotować coś dla ciebie... Taką niespodziankę ci zrobić. - wyjaśnił powód całego bałaganu w kuchni.
- To może razem coś upichcimy teraz. - zaśmiała się i pocałowała go w policzek.
- Czemu tylko w policzek. - udał z udawanym smutkiem. - Liczyłem na coś więcej. - uśmiechnął się chytrze po chwili, a dziewczyna już wiedziała, że nie odpuści i liczy na coś więcej. Pocałowała go szybko w usta i powiedziała cicho „ potem ”. Zaczęli przygotowania do obiadu. Początkowo nie mieli pomysłu, bo większość składników jakie były Mario wykorzystał do zrobienia „ niespodzianki ” i wszyscy wiemy jak to się skończyło.
Gdy tylko zjedli obiad udali się na SIP. Dzisiaj Borussia grała mecz z Hamburgiem. Mario poszedł do szatni a Diana usiadła na trybunach. Miała na sobie koszulkę z nazwiskiem „ Götze”, czarne rurki i w takim samym kolorze botki DeeZee na obcasie. Przed każdym meczem żółto- czarnych towarzyszy jej strach, ale także ogromne szczęście, że może kibicować swojej ukochanej drużynie w dodatku, której barwy reprezentuje mąż. Tak nie przesłyszeliście się Diana nadal czuje coś do Reus' a , ale jest zbyt dumna by wybaczyć zdradę dlatego przez to wszystko cierpi. Obok niej usiadła Ewa. Kobiety od pierwszego spotkania nawiązały dobry kontakt dlatego często ze sobą bywały. Dla Niemki Ewa była jak starsza siostra, która zawsze pomoże w każdej sytuacji. Polka miała podobnie, traktowała dwudziestolatkę jak młodszą siostrę.
- Dawno nie siedziałam na tych trybunach i nie kibicowałam. - zaczęła młodsza. Od czasu wypadku nie miała okazji zasiąść na tych krzesełkach, które wiążą ze sobą tyle wspomnień. Uśmiechała się od ucha do ucha móc znowu tu być.
- A ja dawno nie kibicowałam z tobą. - oznajmiła i posłała jej szczery uśmiech. Ewa była szczerą osobą i nigdy nikogo nie udawała, dlatego wszyscy mieli do niej ogromny szacunek.
- Gdzie masz Sarę ? - zapytała. Często żona Piszczka zabierała ze sobą pociechę, szczególnie wtedy kiedy były mecze w Dortmundzie. Gdy grali na wyjeździe zdarzało się to rzadziej, w sumie można było to zliczyć na palcach u jednej ręki.
- Z mamą została. - wstała z zajmowanego miejsca i pomachała w stronę kobiety. Niemka szybko spojrzała w tamtym kierunku, ale nie rozpoznała jej. Usłyszała ciche „ przepraszam ” od przyjaciółki, a po chwili ułożyła sobie to wszystko w głowie. Zadowolona Angelina zmierzała w ich kierunku. Dianie natychmiast uśmiech znikł z twarzy. W głowie miała tylko jedno pytanie - „ Czy ten związek Marco z Angeliną jest na poważnie ? ” Odpowiedziała sobie sama. „ Widocznie tak, jeśli ona przychodzi na jego mecz. ”
- Hej dziewczyny. - ucałowała obie w policzek, jakby były nie wiadomo jakimi przyjaciółkami. Usiadła obok Niemki, uśmiechając się w stronę murawy. Piłkarze skończyli już rozgrzewkę i udawali się do szatni. Marco spojrzał w ich stronę i pomachał. Angelina od razu mu odmachała.
Po kilkunastu minutach piłkarze ponownie pojawili się na murawie, ale tym razem w odpowiednich strojach z nazwiskami na plecach. Przywitali się i zaczęli grać. Diana nie mogła przestać myśleć, cały czas miała nadzieję, że jej małżeństwo z Marco nadal będzie trwać, ale w sumie dała nadzieję Mario i bardzo tego żałuje. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że nic nie może zrobić. Poderwała się z krzesła, gdy tylko Ewa zaczęła piszczeć ze szczęścia. Jeden do zera dla pszczółek. Bramkę strzelił Mario, który pobiegł w stronę naszego sektora i pokazał serduszko. Była pewna, że ten gest był skierowany do niej. Odwzajemniła to tylko lekkim uśmiechem, ale jak można się było domyślić nie był on szczery. Wynik utrzymał się do przerwy.
- Idziemy kupić sobie piwo ? - zapytała Ewa. Diana uśmiechnęła się do niej i już miała coś powiedzieć, lecz uprzedziła ją nowa dziewczyna Reus' a.
- Ja nie mogę, staramy się z Marco o dziecko, a lekarz powiedział, że najlepiej nie pić dużo alkoholu. - oznajmiła, a dwudziestolatka poczuła jak wielka gula rośnie u niej w gardle i nie może nic powiedzieć. Ale żeby nie wyjść na bezduszną egoistkę wymusiła uśmiech, gest ten był dla niej ciężki do wykonania.
- Gratuluję, od zawsze marzył o dziecku. - te kilka słów wypowiadała z takim trudem jakby umierała, w sumie tak samo się czuła.
- To my się napijemy piwa, a tobie przyniesiemy sok. - uratowała ją w tym momencie żona Piszczka. Wiedziała jak bardzo zabolały kobietę te słowa. Nie bardzo podobała jej się nowa wybranka pomocnika Borussii Dortmund, ale żeby nie zrobić jej przykrości zaprosiła ją do towarzystwa. Była wtedy w domu Marco, bo razem z mężem została zaproszona na kolację.
_______________________________
Wybaczcie, że tak późno i nudno... ;(
Nie wiem kiedy następny rozdział, ale nie będę już dodawać w jakimś określonym terminie, bo nie chce was rozczarować. Może napiszę coś za kilka dni, może za tydzień. Nie wiem. Mam tylko nadzieje, że nie zrezygnujecie z tego opowiadania i będziecie razem ze mną.
Pozdrawiam. <3